Niesiołowski skierował już pozew do sądu w Łodzi. Nie wiadomo jeszcze, jak zareaguje na niego Prowincja Ojców Redemptorystów, która jest posiadaczem koncesji KRRiT dla nadawcy społecznego, jakim jest Radio Maryja. Prawnik Niesiołowskiego, dr Paweł Księżak przytacza fragment audycji z toruńskiej rozgłośni z 9 listopada 2008 r. Było to już po tym, gdy prezes PiS Jarosław Kaczyński w trakcie sejmowej debaty nad odwołaniem Bronisława Komorowskiego z funkcji marszałka Sejmu, komentował wypowiedź Niesiołowskiego. "Mogę tu przynieść pewną książkę i troszkę ją poczytamy publicznie. Będzie pan bardzo czerwony. Bo sypać w pierwszym przesłuchaniu w tak haniebny sposób, to naprawdę fatalna sprawa" - mówił J. Kaczyński do Niesiołowskiego. Chodziło o publikację IPN autorstwa Piotra Byszewskiego pt. "Działania Służby Bezpieczeństwa wobec organizacji Ruch". Media podały potem, że publikacja cytuje zeznania aresztowanego w czerwcu 1970 r. Niesiołowskiego, składające się głównie ze stwierdzeń "nie wiem, nie znam" itp. Niesiołowski, tak jak przywódca "Ruchu" Andrzej Czuma (dziś także poseł PO) dostali najwyższe w PRL wyroki za działalność polityczną - po 7 lat więzienia. O całej sprawie dyskutowano na antenie Radia Maryja 9 listopada 2008 r. w programie o. Benedykta Cisonia. Rozmawiał on wcześniej z Elżbietą Królikowską-Avis, b. działaczką "Ruchu" twierdzącą dziś, że zeznania Niesiołowskiego ze śledztwa zaszkodziły jej. Niesiołowski informował 2 miesiące temu, że przed rokiem wygrał z nią proces w sprawie tych zarzutów. O. Cisoń zaprosił do wypowiedzi słuchaczy. "Osoby, które pełnią ważne funkcje w państwie, okazuje się, że jednak w swoim życiorysie mają bardzo ciemne strony (...) Czym dla Państwa są te doniesienia, że człowiek, który był zaangażowany, w pierwszej chwili zaczyna sypać, zaczyna współpracować, a po dzień dzisiejszy uchodzi za autorytet" - zagaił ojciec prowadzący. Kolejni słuchacze formułowali coraz cięższe zarzuty pod adresem powoda. Do kulminacji doszło późną nocą, po telefonie Kazimierza z Dolnego Śląska: "Wiem, że pan Niesiołowski miał wyrok siedem lat, siedział lat trzy i pół (...) Ale wiem również, że za naklejanie, roznoszenie ulotek, za naklejanie ulotek na murach dostawało się wyroki cztery-pięć lat, a wiem, że pan Niesiołowski zrobił tam jakieś przestępstwo dość mocne, (...) i mnie to bardzo dziwi, dlaczego tak mały wyrok w komunie, który został zamieniony, zmniejszony o połowę. I tu właśnie mnie się wydaje, że on po prostu okropnie kapował, on wsadzał ludzi (...)." Na tę wypowiedź ojciec Cisoń odparł: "(...) Wszystko wskazuje na to, że już od 20 czerwca 1970 roku pan Stefan Niesiołowski zaczął donosić, czyli zaczął sprzedawać swoich kolegów z pierwszego dnia aresztowania (...) Czyli to, o co pan pyta, dlaczego tak mały wyrok, no to było w nagrodę za taką postawę". "Tak sobie myślałem..." - powiedział słuchacz, na co o. Cisoń odparł mu: "Teraz nie trzeba myśleć, domyślać się, na to są dokumenty".