Chwile grozy przeżyli dzisiaj mieszkańcy Frankfurtu nad Menem. Niewielka maszyna latająca wśród drapaczy chmur finansowej stolicy Niemiec przypominała zdjęcia nakręcone na Manhattanie 11 września 2001 roku. Liczne biurowce, siedziby światowych koncernów i instytucji finansowych zostały ewakuowane. Na kilka godzin zamknięto główny dworzec kolejowy i lotnisko we Frankfurcie, jedno z największych w Europie. Z ulic centrum usunięto przechodniów. Mężczyzna, Niemiec, porwał motoszybowiec z niewielkiego lotniska Babenhausen pod Frankfurtem krótko przed godz. 15. Axel Raab z niemieckich służ kontroli lotów powiedział, że porywacz wdarł się do kabiny, zagroził pilotowi bronią palną i przejął stery. AFP podała, że przed startem wyrzucił z kabiny dwie osoby. Władze informowały, że mężczyzna groził skierowaniem maszyny na wieżowiec ECB. Potem zadzwonił do stacji telewizyjnej NTV i powiedział, że nie chce nikogo skrzywdzić, tylko zamierza popełnić samobójstwo. Chciał zaczekać, aż w zbiornikach zabraknie paliwa. Policja uspokajała, że nie chodzi o akt terroryzmu. Telewizji NTV porywacz powiedział, że swoim działaniem chce uczcić śmierć siedmiu astronautów amerykańskich, którzy 28 stycznia 1986 roku zginęli tuż po starcie promu kosmicznego Challenger, a zwłaszcza - jak zaznaczył - "Judith Resnik, pierwszą Żydówkę-astronautkę". - Chcę, żeby była sławna - dodał. Wieża kontroli lotów frankfurckiego lotniska była cały czas w kontakcie z pilotem motoszybowca. Policja wysłała helikopter, który miał go zmusić do oddalenia się od centrum miasta. Chwilę później na niebie nad Frankfurtem pojawiły się dwa wojskowe samoloty odrzutowe. Ministerstwo Obrony podało, że ich celem jest "zapewnienie bezpieczeństwa przestrzeni powietrznej nad miastem". Porwany motoszybowiec był w powietrzu około dwóch godzin. Natychmiast po wylądowaniu porywacz został aresztowany. Po wyjściu z maszyny odebrano mu broń. Reuter przypomina, że dokładnie rok temu, 5 stycznia 2002 roku, 15-letni uczeń szkoły latania ukradł niewielki samolot Cessna i roztrzaskał go na wieżowcu w Tampie na Florydzie. Zginął na miejscu, lekko uszkadzając konstrukcję budynku.