Johnson ma wrodzoną wadę skóry - jego twarz pokryta jest grudkami. Mężczyzna jest zdesperowany, ponieważ ma na utrzymaniu dwójkę dzieci, a na 80 firm, do których wysłał swoje CV, nie odezwała się żadna. W jednej firmie usłyszał nawet, że nie dostanie pracy, ponieważ "klienci byliby niezadowoleni". Mężczyzna ma 30-letnie doświadczenie w branży gastronomicznej. Jak się okazuje - firmy w pierwszej kolejności stawiają na wygląd, a dopiero potem na umiejętności. - Jestem załamany. Ludzie są przerażeni, gdy na mnie patrzą. Boją się dotknąć czegokolwiek, co ja mógłbym wcześniej mieć w rękach. Ale ja przecież nie zarażam. Moja choroba jest dziedziczna. Najbardziej mnie denerwuje, jak przynoszę CV i od razu słyszę, że nie ma wolnych miejsc - mówi Johnson. - Nie jestem wysoki, przystojny, ani bogaty, ale ludzie nie powinni mnie za to dyskryminować - dodaje. Przez 8 lat Johnson pracował w firmie gastronomicznej w York. W zeszłym miesiącu - w wyniku restrukturyzacji - stracił pracę. Teraz nie może znaleźć etatu i wykorzystuje każdą możliwą okazję do zarobienia pieniędzy.- Jeden dzień zbierałem ziemniaki na polu, drugi pomagałem w szkolnej kuchni - liczy się każde zajęcie, bo muszę zapłacić rachunki i dać dzieciom jeść - mówi mężczyzna. - Nie chcę brać żadnych zasiłków. Jestem gotowy do pracy i bardzo jej potrzebuję. Nawet jeśli będę się musiał przekwalifikować, zrobię to - czytamy w "Daily Mail".