Mieszkańcy Nicei wciąż są poruszeni ostatnią tragedią, ale przyznają: nie mamy wyjścia, musimy żyć dalej. - Wyszłam na miasto pierwszy raz od ataku. Zmusiły mnie do tego dzieci, bo one nie mogą cały czas siedzieć w domu. Ale wciąż nam ciężko - powiedziała Amina, matka dwójki dzieci. Alice Rousselot z lokalnej gazety "Nice-Matin" twierdzi, że Nicea wraca do życia nieco szybciej niż Paryż po zamachach w styczniu czy listopadzie. - Nicea jest miastem typowo turystycznym, miejscem wypoczynku i wakacji i pewnie dlatego, to wszystko wygląda trochę inaczej - powiedziała Rousselot. Właściciele kawiarni, restauracji i sklepów narzekają jednak, że mają dużo mniej klientów niż wcześniej. "Hotele opustoszały, rezerwacje są anulowane, do mnie też przychodzi mniej klientów. Ten sezon jest dla nas stracony" - powiedział Gilbert, właściciel sklepu w centrum Nicei. W ataku 14 lipca w Nicei zginęły 84 osoby - 38 to obcokrajowcy w tym 2 Polki.