Berlin Zachodni, Berlin Zachodni, tu stoi Polak co drugi chodnik? ? śpiewał w 1989 r. zespół Big Cyc. W tym samym czasie powstał film Wiesława Saniewskiego ?Obcy musi fruwać?, w którym Polak jest nieudacznikiem idealnie dopasowującym się do rozpowszechnionego w Niemczech stereotypu. Obecnie tamten polski Berlin jeszcze istnieje, ale obok niego powstał inny ? Berlin polskich klubów, dyskotek i restauracji chętnie odwiedzanych przez Niemców, Berlin dobrze prowadzonych polskich firm. Polski Berlin to także 100?130 tys. mieszkających tu na stałe naszych rodaków. Polski smak Polski Berlin to obecnie swego rodzaju miasto podziemne, które na co dzień trudno dostrzec, podobnie jak polskie dyskoteki. Tylko jedna ? ?Polonia? ? działa pod stałym adresem, inne są organizowane w wynajmowanych salach w różnych dzielnicach. Najbardziej znany wśród młodych berlińczyków polski punkt na mapie miasta powstał przed czterema laty. To ?Klub polskich nieudaczników? (Club der polnischen Versäger), gdzie można posłuchać polskiej muzyki i napić się piwa. Mimo nijakiego wystroju wnętrza, klub cieszy się ogromną popularnością wśród młodych Niemców. Klub nieudaczników założyło sześciu Polaków, którzy często występują w <a href="http://www.rmf.fm" target="_blank">radiu</a> ze swoim kabaretem. Mają koło trzydziestki. Na co dzień jeden jest grafikiem, drugi taksówkarzem, a inny prowadzi galerię. ? W każdym jest coś z nieudacznika i my zachęcamy gości, by tego nie ukrywali, lecz zakpili sobie z tego ? mówi Piotr Mordel, jeden z twórców klubu. Najbardziej znaną polską restauracją w Berlinie jest Chopin, należący do Patrycji i Jacka Turkowskich. Restauracja znajduje się w dzielnicy Wansee, w pruskim domu przerobionym na polski dworek. Gośćmi Turkowskich są przede wszystkim Niemcy. Bywają tu eksprezydenci Niemiec Richard von Weizsäcker i Roman Herzog, bywał zmarły prezydent Johannes Rau, bywa pani kanclerz Angela Merkel. Polską kawiarnię prowadzi lekarz Jan Bek, jeden z najlepszych specjalistów leczenia bólu w Berlinie. ? Kiedy Niemcy pytają się, skąd jestem, odpowiadam: ?Z Wrocławia, z miasta, z którego pochodzą najlepsi Berlińczycy? ? mówi dr Bek pół żartem, pół serio. ? Nikt się tu już nie dziwi na widok Polaka specjalisty ? dodaje. Restaurację założył Marek Trojanowski, mąż aktorki Izabelli. Za Polaka uważa się też właściciel żydowskiej restauracji ?Arka Noego? Henryk Wirkowski, który wyemigrował z kraju w latach 80. Berpol i Nike W stolicy Niemiec działa sześć polskich biur podróży, siedemnaście dużych sklepów, pięć salonów fryzjerskich, pięć galerii, trzy gazety. Najsilniejszym środowiskiem są polscy lekarze. Prof. Jan Zierski jest na przykład szefem kliniki neurochirurgii w renomowanym szpitalu Neukölln. W Berlinie funkcjonuje ponad 120 prywatnych gabinetów prowadzonych przez polskich lekarzy, z czego 40 to gabinety stomatologiczne. Silną pozycję w środowisku architektów ma Jacek Królikowski mieszkający w Berlinie od 1984 r. (jest też właścicielem czterech kamienic w centrum miasta). Przedsiębiorczy polski Berlin można odnaleźć po szyldach z polskimi nazwiskami ? np. piekarza Ostrowskiego czy jubilera Klinowskiego. Symbolem polskiego biznesu w Berlinie jest Henryk Kulczyk, ojciec Jana, najbogatszego Polaka. Kulczyk senior zamieszkał w Berlinie Zachodnim w 1956 r. ? zaczynał od importu żywności, zaś w latach 80. eksportował do Polski sprzęt hi-fi. W 1977 r. założył Berpol ? stowarzyszenie polskich biznesmenów działających w Berlinie. Obecnie Berpol zrzesza prawie stu polskich przedsiębiorców. W Berlinie zaczynał interesy Krzysztof Olszewski, właściciel Solaris Bus & Coach, producent autobusów, zatrudniający w podpoznańskim Bolechowie 550 osób. W Berlinie zaczynali karierę przedsiębiorcy: Adam Smorawiński (dealer samochodów), Mirosław Grad (producent mebli), Janusz Szpeliński (właściciel poznańskiego Introlu). Z danych szefa Berpolu Jacka Barełkowskiego wynika, że ponad połowa członków stowarzyszenia inwestuje w Polsce. Polskie bizneswoman z Berlina założyły organizację Nike. Urządzają wystawy i pokazy mody polskich projektantów. Irokezi sukcesu Polski Berlin wyzwolił się z kompleksów w latach 90., akurat wtedy, gdy w Niemczech wciąż opowiadano tzw. polskie dowcipy. Właśnie w tym czasie Niemcy poznali dobrych polskich lekarzy, solidnych budowlańców (dziennik ?Berliner Zeitung? opublikował nawet reportaż z polskiej budowy, podając ją jako wzór organizacji pracy), świetnych konserwatorów zabytków, którzy odnowili pałac w Poczdamie (jego niegdysiejszy lokator Fryderyk Wielki nazywał Polaków z przekąsem Irokezami). W czterech szkołach średnich dzieci mogą się uczyć polskiego. W powstałej przed sześcioma laty Niemiecko-Polskiej Szkole Europejskiej nasz język będzie językiem maturalnym na równi z niemieckim. Dr Jan Konopelski, właściciel jednego z trzech największych prywatnych gabinetów ortodontycznych w mieście (2,5 tys. pacjentów rocznie) zdobywa klientów (w 80 proc. Niemców), ?sprzedając polskość?. Polega to na wręczaniu prezentów pacjentom w dniu ich urodzin, rocznic ślubu. Fanom piłki nożnej Konopelski załatwia bilety na mecze, fanom konkretnych gwiazd futbolu ? autografy. Polski Berlin coraz śmielej wychodzi z podziemia ? dzięki jakości pracy i atrakcyjności usług. Nie ma lepszego sposobu na ostateczne wyeliminowanie stereotypu polskiego nieudacznika.