Załoga wahadłowca przygotowywała się do lądowania w bazie kosmicznej im. Kennedy'ego na Florydzie. "Spójrz, jak tam się błyszczy" - mówił jeden z pilotów Bill McCool, gdy wahadłowiec zaczął wchodzić w atmosferę. "O, nie chciałbym być teraz na zewnątrz" - dodał Rick Husband i astronauci wybuchnęli śmiechem. Minutę później nagranie zostało przerwane. Ostatnie obrazy zostały zarejestrowane na 11 minut przed katastrofą w kabinie pilotów. Całe nagranie trwa 13 minut. Nie ma na nim Amerykanów Mike'a Andersona, Dave'a Browna i Izraelczyka Iliana Ramona. Na kasecie ujawnionej przez <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-nasa,gsbi,1472" title="NASA" target="_blank">NASA</a> w piątek widać, jak kilkanaście minut śmiercią astronauci zakładają rękawiczki, żartują i filmują się wzajemnie. Kasetę z zapisem cyfrowym znaleziono wśród szczątków promu kosmicznego Columbia. 13-minutowy zapis pokazuje czwórkę astronautów ubranych w pomarańczowe kombinezony, wykonujących rutunowe czynności w kokpicie promu. Husband sięga po napój, McCool zakłada rękawiczki, kobiety-astronautki śmieją się do kamery. Pozostała trójka przebywała na niższym pokładzie. Jest to jedyna z ocalałych 250 kaset, z której udało się odzyskać zapis. Kończy się na 4 minuty przed pierwszym sygnałem o kłopotach promu, a na 11 minut przed jego rozpadem. Przy wchodzeniu do atmosfery, <a class="textLink" href="https://geekweek.interia.pl/marki-i-produkty-prom-kosmiczny,gsbi,3634" title="prom kosmiczny" target="_blank">prom kosmiczny</a> jest otoczony warstwą powietrza, rozgrzanego wskutek tarcia do temperatury przekraczającej 1100 stopni C., co inżynierowie nazywają plazmą.