Tekst dokumentu napisanego osobiście przez byłego prezydenta Serbii i Jugosławii opublikował wczoraj jego adwokat - Toma Fila. Slobodan Miloszević odrzucił w nim wszystkie postawione mu przez policję i sąd zarzuty. Domaga się zwolnienia z aresztu i możliwości odpowiadania przed sądem z wolnej stopy. Miloszević stwierdza, że nie przejmuje się żadnym prowadzonym przeciwko niemu śledztwem. "Obrażające jest tylko to, że traktuje się mnie jak kryminalistę, podczas gdy ja zrobiłem dla mojego państwa wszystko, co mogłem" - pisze były dyktator. Ponadto polemizuje szczegółowo z zarzutami o korupcję i nakłanianie do niej funkcjonariuszy państwowych i przedstawia swoją wersję prowadzonych w latach 1994-1995 rozmów. "Środki przeznaczane były również na zakupy broni, amunicji i wyposażenia dla armii Republiki Serbskiej (w Bośni i Hercegowinie) oraz Republiki Serbskiej Krajiny (w Chorwacji). Kierując się interesami państwowymi, środki te nie mogły być wykazane w ustawie budżetowej, ponieważ stanowiły tajemnicę państwową" - stwierdza m.in. Miloszević. W ten sposób Miloszević przyznał się po raz pierwszy oficjalnie do popierania przez Belgrad walki o samookreślenie Serbów bośniackich i chorwackich. Władze Bośni i Hercegowiny oskarżają Jugosławię o dokonanie agresji, choć formalnie chodziło o konflikty etniczne. Adwokat Miloszevicia, Toma Fila odwiedził swojego klienta w więzieniu. Jego zdaniem, były prezydent czuje się dobrze, chociaż jest wyczerpany po czterech nocach bezsenności. Fila dodał, że nie spodziewa się pozytywnej odpowiedzi na apelację. Sąd w Belgradzie ma teraz 48 godzin na rozpatrzenie tej sprawy. Eksprezydent został w niedzielę zatrzymany na 30 dni. Miloszeviciowi grozi nawet 20 lat więzienia, jeśli potwierdzą się zarzuty wysunięte pod jego adresem. Do oskarżeń o nadużycie władzy i korupcji dołączyło znacznie poważniejsze: o stawianie zbrojnego oporu w czasie próby zatrzymania. Według prokuratury, Miloszević rozkazał swoim ochroniarzom, by strzelali do policjantów, którzy w nocy z piątku na sobotę usiłowali wejść do jego willi. Rannych zostało czterech funkcjonariuszy, w tym jeden ciężko. Oskarżono go o przestępstwa kryminalne - nadużycie władzy i korupcję. Grozi mu za to najwyżej pięć lat więzienia. Jeśli jednak zarzuty o kierowanie obroną willi znajdą potwierdzenie, wtedy Miloszević może spędzić za kratkami dodatkowe 15 lat. Państwa zachodnie chcą, by nowe jugosłowiańskie władze przekazały byłego prezydenta sędziom trybunału w Hadze, gdzie odpowiadałby za zbrodnie przeciw ludzkości.