Podkreślił, że jeżeli z Sojuszu wyłoni się nowa partia, to jedyne, czego można by sobie życzyć, to przyjazna współpraca między nią a Sojuszem. W przeciwnym razie - podkreślił - oba ugrupowania zostaną odrzucone przez elektorat na wiele lat. - Niech każdy, kto występuje z taką inicjatywą, ma świadomość swojej odpowiedzialności za to, co może stać się w polskiej lewicy - podkreślił premier. - Lepiej nie mówić o zmianie rządu, zanim nie przedstawi się programu i większości, która podpisałaby się pod taką operacją. Dopóki tego nie ma, lepiej nie destabilizować i nie osłabiać pozycji Polski na arenie międzynarodowej - podkreślił Miller. - Polska nie jest republiką bananową i nie obowiązują w niej bananowe standardy. W Polsce obowiązują konstytucja i procedury, które powinny być znane, nim rozpocznie się dyskusje w tej sprawie (o wymianie rządu) - powiedział. Jak dodał, nie wystarczy, że ktoś będzie biegał o korytarzach sejmowych i opowiadał o zmianie rządu, jeżeli wcześniej nie przedstawi programu i listy większości, która by się pod nim podpisała. Według konstytucji, do zmiany rządu potrzebne jest konstruktywne wotum nieufności poparte przez 231 posłów. Bunt "grupy dziesięciu" Na spotkaniu z władzami SLD nie pojawiła się "grupa dziesięciu" skupiona wokół marszałka Sejmu Marka Borowskiego - powiedział poseł Jerzy Szteliga. Spotkanie miało odbyć się w Sejmie po wieczornych głosowaniach. Politycy Sojuszu chcieli rozmawiać z "grupą dziesięciu" o przyszłości partii i ich planach ewentualnego odejścia z Sojuszu i budowy nowej formacji lewicowej. Jedna z posłanek SLD wchodząca w skład grupy Borowskiego, Izabela Sierakowska, powiedziała, że spotkanie nie było z nimi uzgodnione. - Ludzie mieli bilety na samoloty, byli poumawiani i musieli wracać do domów. My zaś uznaliśmy, że jeżeli na spotkanie nie mogą przyjść wszyscy z nas, to nikt na nie nie pójdzie - powiedziała. Wcześniej, też wczoraj, z "grupą dziesięciu" spotkał się klub SLD, na którym rozmawiano o zagrożeniu rozłamem w partii. Szteliga powiedział, że już wtedy odniósł wrażenie, iż Borowski już podjął decyzję o odejściu z SLD. - Inni się jeszcze wahają, ale są i tacy, którzy próbują namówić do odejścia niektórych posłów spoza dziesiątki - dodał. Jego zdaniem, to przykre, gdyż Janik naprawdę stara się zachować jedność SLD i jest w stanie pójść na daleko idące ustępstwa, w tym nawet na zorganizowanie kongresu SLD jeszcze przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Zwołanie kongresu jeszcze w maju lub czerwcu było jednym z postulatów "grupy dziesięciu" podczas konwencji krajowej SLD. Sierakowska nie kryje, że przyszły tydzień będzie decydujący. - Nie można tego odwlekać w nieskończoność, zbyt długo to już trwa, przychodzi czas na podjęcie męskiej decyzji - powiedziała. Pytana, czy chodzi o decyzję o odejściu z partii odpowiedziała, że już niedługo się o tym dowiemy. Tzw. grupa dziesięciu to sygnatariusze projektu uchwały "Dość złudzeń". Przedstawiony przez Borowskiego na kongresie SLD 6 marca projekt mówił m.in. o rozdziale funkcji w administracji rządowej i wojewódzkiej od funkcji w kierownictwie partii oraz o zwołaniu kongresu SLD w maju tego roku. Ratunek w koalicji z PSL Sekretarz generalny SLD powiedział z kolei w Krakowie, że jego partia podejmie rozmowy z nowym kierownictwem PSL na temat powrotu PSL do koalicji. Powiedział też, że jest przekonany, iż Marek Borowski i tzw. grupa dziesięciu za kilka dni wystąpią z SLD i utworzą nowy klub i nową partię. Zapewnił również, że jego partia nie szuka obecnie sojuszników do przeprowadzenia w Sejmie konstruktywnego wotum nieufności w stosunku do Leszka Millera. - W tej chwili jeszcze nie rozmawialiśmy z żadnym sojusznikiem i potencjalnym sojusznikiem na temat konstruktywnego wotum nieufności, tym bardziej że następuje przewartościowanie władz w innych partiach - powiedział. Przyznał, że "mówi się głośno o potrzebie rozmowy z PSL i pewno taka rozmowa się odbędzie, ale nie wiemy, czy jest on gotowy do współpracy w układzie rządowym". Podkreślił, że rozmowy toczyłyby się na razie po to, by sprawdzić, czy PSL byłby gotowy wrócić do rządu - "na razie abstrahując od zmian samego rządu" - bo to powodowałoby realną większość w parlamencie, co jest ważne do zakończenia działalności każdego rządu. Dyduch powiedział, że obecnie nie ma wątpliwości, iż Borowski i inni członkowie tzw. dziesiątki wystąpią z SLD. Tzw. dziesiątka to sygnatariusze projektu uchwały "Dość złudzeń". Przedstawiony przez Borowskiego na kongresie SLD 6 marca projekt mówił m.in. o rozdziale funkcji w administracji rządowej i wojewódzkiej od funkcji w kierownictwie partii oraz o zwołaniu kongresu SLD w maju tego roku. - Wykazaliśmy dużo cierpliwości i chęci realizacji postulatów, nazwijmy to - "dziesiątki", żeby utrzymać jedność, na której nam bardzo zależało. Natomiast po wczorajszym dniu ja przynajmniej nie mam wątpliwości, że w ciągu najbliższych kilku dni Marek Borowski i kilkunastu bądź kilkudziesięciu posłów wyjdzie z klubu parlamentarnego i będzie chciało tworzyć nowy klub i nową partię - powiedział sekretarz generalny. Dodał, iż "dla klubu SLD oznacza to, że trzeba będzie zawrzeć jeszcze jeden sojusz z nową grupą". Twierdzi, że tego osobiście nie rozumie, "bo ta grupa osób ma zamiar współpracować z rządem, wspierać go, ma zamiar iść do wyborów do Parlamentu Europejskiego". - Nie widzę tu odrębności programowej czy innej - zaznaczył.