Posłowie lewicy, którzy od początku próbowali rozwodnić sprawę, teraz stwierdzili prawdopodobnie, że na dłuższą metę nie da się obronić pozycji prezesa Kwiatkowskiego - twórcy telewizji tylko z nazwy publicznej, używanej do szkalowania przeciwników politycznych, legitymującej tendencyjną publicystykę i kulawą kulturę. Zresztą Kwiatkowski nie usiłował już od dłuższego czasu zachować nawet pozorów pluralizmu politycznego na łamach TVP. O jego roli w aferze wyraźnie powiedział Rywin. Sprawa polega na tym, że Rywin i Kwiatkowski działali w interesie SLD, partii, której oczywiście nie wszyscy członkowie autoryzują takie działania, partii, która jednak z nich korzysta.... Dobrze się stało, że "Gazeta Wyborcza" ujawniła całą sprawę. Trochę gorzej, że posłużyła się nieco dziwną teorią o tak długim ukrywaniu sprawy w obliczu wejścia Polski do UE itp. Prawo i Sprawiedliwość traktuje sprawę Rywina jak egzamin z demokracji, przed jakim stanął właśnie Sojusz Lewicy Demokratycznej. Ma teraz okazję pokazać, czego dowodzi m.in. postępowanie wobec prezesa Kwiatkowskiego, czy jest partią gotową do prawdziwego, łącznie z mediami, pluralizmu politycznego, do uczciwej polityki, czy wciąż pozostaje zdecydowanym zwolennikiem tego, co niesie ze sobą z przeszłości, czyli demokracji sterowanej za pomocą takich mediów jak obecna TVP. Marek Jurek, poseł Prawa i Sprawiedliwości