W zamian za te olbrzymie pieniądze Jaskiernia miał załatwić korzystne dla właścicieli automatów do gier zmiany w ustawie. Cały czas zapewniał, że łapówki nie wziął. - To są brednie, to są idiotyzmy nie poparte żadnym faktem - mówił. Jednak już po ujawnieniu sprawy "Życie Warszawy" dotarło do Aleksandra T., świadka rozmowy na temat przekazania Jerzemu Jaskierni łapówki. Dziennik przypominał okoliczności zdarzenia: w styczniu zeszłego roku w warszawskiej strzelnicy przy ulicy Puławskiej odbywała się biesiada. Pomiędzy biesiadnikami kręcił się mężczyzna o imieniu Arno. "Słyszałem, jak za plecami rozmawiał z prokuratorem Andrzejem Kauczem o 10 milionach łapówek przekazanych Jaskierni" - relacjonuje Aleksander T. I dodaje: "Nie wiem też, jak na tę informację zareagował prokurator Kaucz, ponieważ już wtedy wyglądał na podpitego".