Po sukcesie Adama Małysza zarówno złoty medalista jak i wszyscy członkowie polskiej ekipy mieli łzy w oczach. Sam Małysz jeszcze na tradycyjnej konferencji prasowej nie mógł wciąż uwierzyć, że spełniło się jego marzenie. - Do tej pory nie mogę w to uwierzyć. To coś wspaniałego zdobyć złoty medal dla Polski i to po tylu latach - powiedział. Mistrz świata opowiedział dziennikarzom o swych wrażeniach z konkursu: - W pierwszym skoku poszedłem za bardzo do przodu na progu, ale miałem trochę szczęścia, poszedł wiatr z przodu i zaniosło mnie trochę dalej. W drugim skoku postawiłem wszystko na jedną kartę i odbiłem się bardzo dobrze. Wiaterek też miałem lekki, ale bardziej zawdzięczam wynik odbiciu. Adam Małysz zajmował drugie miejsce po pierwszej serii konkursu na średniej skoczni MŚ w Lahti. Polak za skok na odległość 89,5 metra uzyskał notę 113 punktów. O 6 punktów przegrywał z prowadzącym Niemcem Martinem Schmittem (91,5 m., 119 pkt). Wojciech Skupień zajął ostatecznie 15. lokatę (84,5 i 84 m, nota 201 pkt), a Marcin Bachleda był 26. (78,5 i 77,5 m, nota 173 pkt). Zobacz wyniki Premier Polski Jerzy Buzek kibicował Małyszowi z trybun. Rozpoczął dzisiaj wizytę na mistrzostwach świata w narciarstwie klasycznym w Lahti od wizyty w muzeum narciarstwa. Wszedł m.in. do symulatora skoków narciarskich - jego symulowany skok skończył się jednak poważnym upadkiem przy lądowaniu. Premier korzystał też z elektronicznej strzelnicy - ale tylko raz trafił w punktowaną strefę tarczy. Nieco lepszy był szef ochrony Piotr Kisieliński, który trafił trzy razy. Potem Buzek pojawił się na trybunach, by oglądać konkurs skoków z udziałem Adama Małysza. Cała polska delegacja wraz z premierem dopingowała Małysza z dużym zaangażowaniem, próbując w ten sposób nieco się rozgrzać na ponad 20-stopniowym mrozie. Wiara w końcowy sukces Małysza nie zmalała, gdy w pierwszej serii zajął on dopiero drugie miejsce. Senat na kilka minut przerwał głosowanie nad poprawkami do budżetu na 2001 rok, aby obejrzeć relację z konkursu skoków narciarskich i skok Adama Małysza. Okrzykami "hura", owacją i oklaskami zgromadzeni w holu przed telewizorem senatorowie przyjęli skok Małysza. Następnie senatorowie wrócili na salę obrad i przystąpili do dalszych głosowań.