Jolo jest zupełnie odcięta od świata, nie działają telefony, a mieszkańcy wyspy nie mogą z niej uciec, bo okręty wojenne zablokowały porty. W rozmowie przez telefon komórkowy z negocjatorami rządowymi przywódca terrorystów z Abu Sayyaf - Ghalib "Robot" Andang - powiedział, że obóz islamistów został już niemal zdobyty przez wojsko. Sekretarz Obrony Filipin, Orlando Mercado, przyznał, że akcja przeciwko organizacji Abu Sayyaf była przygotowywana od dawna. Rzecznik filipińskiego prezydenta Josepha Estrady oświadczył dzisiaj, że oddziały armii dotarły do baz rebeliantów islamskich, którzy przetrzymują 19 zakładników i akcja wojskowa ma się wkrótce skończyć. - Operacje mają wkrótce dobiec końca - powiedział Ricardo Puno, który odmówił komentarzy na temat szczegółów akcji. Nadal jednak nic nie wiadomo na temat losu zakładników - Amerykanina, dwóch Francuzów, trzech Malajów i 13 Filipińczyków, których przetrzymują islamscy separatyści z ruchu Abu Sajef. Uderzenie rozpoczęło się od zbombardowania baz separatystów przez samoloty i śmigłowce. W trakcie bombardowań armia dokonała także desantu powietrznego zrzucając na miejsce oddziały piechoty. Kryzys z zakładnikami rozpoczął się 21 tygodni temu, kiedy 23 kwietnia ekstremiści muzułmańscy ujęli dużą grupę zakładników na malezyjskiej wyspie Sipadan i przewieźli ich na filipińską wyspę Jolo. Amerykański Sekretarz Obrony, William Cohen, rozmawiał z prezydentem Filipin kilkanaście godzin przed atakiem armii rządowej na wyspę. Stany Zjednoczone nie nakłaniały Filipin do siłowego rozwiązania sprawy zakładników. - Jeśli jednak władze tego kraju zdecydowały się na taką akcję, to mam nadzieję, że zakończy się ona sukcesem - powiedział Cohen. Rebelianci muzułmańscy z ugrupowania Abu Sajef zażądali dzisiaj po południu, by wojska filipińskie wstrzymały ofensywę. Oświadczyli, że są gotowi do wznowienia rozmów w sprawie przetrzymywanych przez siebie zakładników.