Monika Truszkowska, konsul ambasady RP w Kopenhadze, która przyjechała dzisiaj wieczorem do miasta Thyboroen, odległego od miejsca katastrofy o około 20 mil morskich powiedziała, że prawdopodobnie pięć osób zostanie uznanych za zaginione. - Najprawdopodobniej poszukiwania nie zostaną podjęte jutro rano, jako że szanse znalezienia żywych osób są już zerowe - powiedziała Truszkowska. Według duńskiej policji w Holstebro błąd sternika był przyczyną kolizji jachtu i tankowca. Kierujący jachtem szkoleniowym miałby źle zinterpretować czerwone i zielone światła na tankowcu, myląc jego burtę lewą z prawą i kierując się w prawą stronę. - Dlatego więc kolizja była nieunikniona - powiedział komisarz Peter Josephsen. Jacht pochodzi z Centrum Wychowania Morskiego ZHP w Gdyni. Jak powiedziała Katarzyna Koj z Centrum, "Bieszczady" odbywały rejs stażowo-szkoleniowy. 8-osobowa załoga wyruszyła w morze 4 września z miejscowości Cuxhaven (Dania). Żeglarze mieli m.in. poprzez Helgoland i Kopenhagę dopłynąć 18 września do Świnoujścia. Według Koj, na pokładzie znajdowały się osoby z całej Polski - Kalisza, Łodzi, Legnicy, Żar, Kielc i Gdyni. Artur Kubacki z Centrum poinformował, że jedyną jak dotąd osobą uratowaną z z ośmioosobowej załogi jachtu jest 19-letnia Małgorzata Kądzielewska z Łodzi. Odnaleziono ciała dwóch ofiar. Pięć osób wciąż uważanych jest za zaginione. Cały czas prowadzona jest akcja ratunkowa. - Rejs miał charakter szkoleniowo-stażowy, brali w nim udział zarówno harcerze, jak i ludzie z zewnątrz - powiedział Kubacki. Członkowie załogi jachtu "Bieszczady" posiadali wyższe, niż wymagane kwalifikacje - podała Główna Kwatera Związku Harcerstwa Polskiego. W skład załogi polskiego jachtu "Bieszczady" wchodzili w większości sternicy jachtowi. Kapitan Leszek Łuczak miał uprawnienia kapitana jachtowego żeglugi wielkiej. Na jachcie, takim jak "Bieszczady", powinna znajdować się co najmniej jedna osoba z uprawnieniami jachtowego sternika morskiego i jedna osoba w stopniu sternika jachtowego. "Załoga na pokładzie jachtu 'Bieszczady' posiadała wyższe niż wymagane kwalifikacje" - napisał w komunikacie ZHP. Kubacki wyjaśnia, że kapitan "Bieszczad" 59-letni Leszek Łuczak, jako jachtowy kapitan Żeglugi Wielkiej był najstarszym i najbardziej doświadczonym członkiem załogi. - Resztę stanowili po części harcerze, instruktorzy ZHP i osoby spoza harcerstwa, ponieważ na rejs był wolny nabór. Byli w wieku studencko-licealnym. Parę osób szkoliło się nawet wcześniej w naszym ośrodku - powiedział pracownik gdyńskiego CWM ZHP. Kubacki dodał, że o wypadku "Bieszczad" powiadomili dzisiaj przed południem rodzice 19-letniej Małgorzaty Kądzielewskiej z Łodzi, jedynej jak do tej pory osoby, która uratowała się z tragedii. Dziewczyna posiada uprawnienia sternika jachtowego. - Czuje się dobrze, choć jest w szoku. Prawdopodobnie dzisiaj wieczorem zostanie przewieziona do ambasady polskiej w Danii - powiedział. Według Kubackiego, 19-latka miała się uratować dzięki wejściu na tratwę ratunkową, skąd udało jej się odpalić racę ratunkową. Jacht "Bieszczady" został zbudowany w 1975 roku przez Stocznię Jachtową w Gdańsku. Przed sezonem 2000 jacht przeszedł remont kapitalny, był też przygotowywany do udziału w Operacji Żagiel na Atlantyku. Spełniał wszystkie wymogi bezpieczeństwa stawiane przez Urząd Morski. Jacht miał długość 13,8 m., szerokość 3,7 m. Powierzchnia ożaglowania wynosiła 80 m. kwadratowych.