Stało się. Fawley Court zostało sprzedane. Obecnie przeprowadzane są tzw. procedury likwidacyjne tego pięknie położonego ośrodka. Fawley Court jest miejscem szczególnym dla starej emigracji. Była tam przez wiele lat szkoła z internatem dla chłopców. Niejedno pokolenie było tam nauczane i wychowywane w polskości. Piękna rzecz. Poza tym mieściło się tam (czas przeszły jest jak najbardziej wskazany), Sanktuarium Miłosierdzia Bożego i zarazem kościół pw. Najświętszej Maryi Panny i Św. Anny. Kościół ufundował sam Książę Albert Stanisław Radziwiłł z Lubomirskich. Było to w latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia. Przez lata odbywały się tam Zielone Świątki, od czasu do czasu, na różne okazje, przyjeżdżało mniej lub więcej Polaków. Jednak od zamknięcia szkoły i internatu w 1986 roku, (budynki nie spełniały już nowych wymogów, niezbędnych do wykorzystywania ich jako szkoła a i samych chętnych do nauczania było coraz mniej), cały ośrodek Księży Marianów popadał w zapomnienie. Żeby się utrzymać Marianie zaczęli sprowadzać do ośrodka różne grupy, coraz częściej świeckie, które organizowały na terenie Fawley Court swoje spotkania. Mówiąc krótko, posiadłość jest wielka, ale nie ma na nią żadnego pomysłu. Tak dzieje się aż do 2008 roku, kiedy światek polonijny obiega wiadomość, że Marianie chcą sprzedać ośrodek. Zaczyna się walka o zachowanie ośrodka. Zawiązuje się grupa ludzi, która organizuje Komitet Obrony Dziedzictwa Narodowego, którym według tegoż to komitetu, jest Fawley Court. Jednak prawa rynku są niewzruszone, nikt nie wnosi żadnej konkretnej, według księży, propozycji odnośnie przyszłości Fawley Court. Komitet nie ma tylu pieniędzy, żeby na wolnym rynku kupić posiadłość, która została wystawiona do sprzedaży za około 20 mln funtów. Różni ludzie próbują mediować w sprawie zachowania Sanktuarium oraz byłej szkoły, jednak zawsze z tym samym, negatywnym skutkiem. Fawley Court zostało sprzedane w połowie grudnia 2008 roku. W tym momencie emocje sięgają zenitu, pośród ludzi związanych z Komitetem Obrony Dziedzictwa Narodowego Fawley Court lub go wspierającego. Osobiście do grona takich osób nie należę i nie zamierzam. Natomiast rozmowa, którą nagrałem na początku 2009 roku, najpierw została zmanipulowana - redakcja publikująca dodała od siebie śródtytuły, które mogły sugerować, że podpisani pod tekstem są przeciwni sprzedaży. Obecnie zdarza się, że jest używana w kontekście negowania sprzedaży Fawley Court. Jeśli jest przepisana słowo w słowo - to nic złego. Natomiast jeśli próbuje się zasugerować wstępem redakcyjnym, bądź śródtytułami, negatywne stanowisko, które nie zgadza się z moim światopolgądem, to ja się na to nie zgadzam. Uściślając - nie jestem przeciwny sprzedaży Fawley Court. Przekonują mnie argumenty Księży Marianów. Wiem - jest to ważne miejsce na mapie historii polskiej emigracji, jednakże nie ma pomysłu na jego istnienie. Nikt nie ma tylu pieniędzy, nawet żeby kupić ośrodek - nie wspominając o koniecznym remoncie, który pochłonie z pewnością kolejne miliony funtów. Budynek, który często jest pokazywany na fotografiach, to jedynie mała część całego kompleksu. Główne budynki użytkowe mieszczą się w drewnianych kanadyjkach, zdemobilizowanych po II wojnie światowej. Miejsce nie było modernizowane od dziesięcioleci, ponieważ nigdy nie było na to pieniędzy. Polskiej społeczności oraz Marianów po prostu nie stać na utrzymanie tak wielkiej i drogiej w utrzymaniu posiadłości. Podniosę jeden z argumentów księdza Wojciecha Jasińskiego - kiedy był sprzedawany budynek, który był siedzibą Polskiego Rządu na Emigracji, nikt nie rozdzierał szat. Niewątpliwie nieruchomość zwana Zamkiem, też jest bardzo ważnym elementem historii. Wiem - społeczność polonijna łożyła na utrzymanie Fawley Court. Tak samo łożyli Marianie - często prosząc o pomoc ośrodki Marianów w USA. Kiedy rozmawiałem z księdzem Jasińskim, mówił on o przeznaczeniu części pieniędzy ze sprzedaży, na nowy, bardziej "skuteczny" ośrodek w Londynie. I to jest w moim przekonaniu dobry krok. Dużo więcej można osiągnąć, będąc bliżej społeczności polskiej, aniżeli, nie nie da się ukryć, w trochę odizolowanym od ludzi Fawley Court. Niestety, a może i stety nikt nie przedstawił żadnej przekonującej alternatywy na funkcjonowanie ośrodka. Ciągle tylko słychać - "nie dla sprzedaży". Może i trochę szkoda tego miejsca - nostalgicznie. Ale realnie patrząc, są inne miejsca. Na przykład Laxton Hall - własność Polskiej Misji Katolickiej - w którym z coraz większym powodzeniem odbywają się dwa, ważne dla całej (podkreślam - całej) społeczności polonijnej na Wyspach wydarzenia - Dzień Polskiego Dziecka oraz angielskie Spotkania Lednickie, które gromadzą już tysiące rodaków, a nie grupę zapaleńców. Piotr Dobroniak