Praca w kopalni - jak wynika z oceny WUG - staje się coraz bardziej niebezpieczna i ryzykowna. Górnicy strach odczuwają już po usłyszeniu dzwonka windy zwożącej ich do pracy pod ziemię. A mają się czego bać. Podstawowe zagrożenia pracy w kopalni to podpoziomowe wydobycie węgla. Łatwiej o wybuch pyłu węglowego, metanu czy tąpnięcia. Starzeją się maszyny, a nowych kupuje się za mało. Brak jest też profesjonalnych systemów monitorowania - takich, które w porę ostrzegają o wystąpieniu zagrożeń. Taki opis bardzo przypomina sytuację górnictwa za naszą wschodnią granicą. W ostatnich miesiącach z Rosji dochodziło wiele informacji o wypadkach w tamtejszych kopalniach. Właściciele kopalń - większość została dawno sprywatyzowana - w pogoni za zyskiem oszczędzają przede wszystkim na bezpieczeństwie. Żadne inspekcje nie są w stanie tego wykazać, gdyż inspektorzy są korumpowani. Brak czujników, zabezpieczeń i rabunkowe wydobycie węgla powodują, że co roku giną dziesiątki, a niekiedy setki górników. I nawet po katastrofach, jak w przypadku niedawnego zatopienia kopalni na południu Rosji, nikogo nie pociąga się do odpowiedzialności. Na zachodzie Europy, np. w Niemczech byłoby to nie do pomyślenia. Posłuchaj relacji korespondenta RMF Tomasza Lejmana: Czy w polskich kopalniach będzie kiedyś bezpieczniej? Tego niestety nie wie nikt. Przede wszystkim muszą się znaleźć na to pieniądze. Funduszy nie ma na budowę nowych szybów czy pogłębianie już istniejących. Potrzeba też naukowców, którzy opracują nowe niezawodne systemy bezpieczeństwa. Inaczej coraz częściej możemy mówić o katastrofach i wypadkach w górnictwie.