Mężczyzna miał być zatrzymany podczas inspekcji francuskich służb na stacjach autobusowych i kolejowych. W mieszkaniu podejrzanego znaleziono karabin automatyczny kałasznikow i inną broń. Poinformowano także, że mężczyzna miał za sobą przeszłość kryminalną i do 2012 roku przebywał w więzieniu. Francuskie media spekulują, że ma on powiązania z radykalnymi grupami muzułmańskimi i w 2013 roku przebywał w Syrii wśród dżihadystów. Francuska prokuratura poinformowała, że znaleziona w jego mieszkaniu broń jest poddawana badaniom balistycznym. Do ataku doszło w sobotę 24 maja po południu w Muzeum Żydowskim w historycznym centrum Brukseli. Domniemany sprawca zaparkował swój samochód przed muzeum, następnie wszedł do środka, zaczął strzelać i szybko odjechał z miejsca zdarzenia. Wśród ofiar było dwóch obywateli Izraela i Francuzka. Na dzień po ataku rzecznik MSZ Izraela Jigal Palmor informował, że wśród ofiar "jest izraelska para w wieku około 50 lat mieszkająca w Tel Awiwie, która była na wyjeździe turystycznym" - powiedział. Premier Izraela <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-benjamin-netanjahu,gsbi,2647" title="Benjamin Netanjahu" target="_blank">Benjamin Netanjahu</a> wyraził przekonanie, że atak był skutkiem "nieustannego podżegania do nienawiści" wobec Żydów i ich kraju. "Na ziemi europejskiej wciąż słyszmy kalumnie i kłamstwa wymierzone w państwo Izrael (...)" - zaznaczył Netanjahu.