Prezesowi Polskiego Związku Piłki Siatkowej Januszowi B. postawiono w sumie 6 zarzutów. Na zjeździe PZPS w styczniu 2001 roku posłużył się on podrobioną opinią biegłego rewidenta sporządzoną dla oceny rentowności i korzystnego wyniku finansowego w PZPS. Jako prezes PZPS, wbrew obowiązkom ustawy o rachunkowości nie posiadał księgi rachunkowej, nie wpłacił w terminie podatków od osób prawnych (348 tys. zł) oraz od osób fizycznych (60 tys.) na rachunek fiskusa. Niezgodnie z przeznaczeniem wydawał lub nie dokumentował dotacji budżetowych (ponad 780 tys. zł). Prowadził też nierzetelnie księgi podatkowe. Aleksandrze K. zarzuca się, że w latach 1999-2000 przywłaszczyła prawie 200 tys. zł. zaliczek pieniężnych pracowników PZPS. Były prezes PZPS Eryk L. zawarł z prywatną firmą umowę, ustanawiając Janusza B. zarządcą PZPS i na jej podstawie doprowadził do niekorzystnego rozporządzenia mieniem PZPS na sumę ponad 360 tysięcy złotych. Pieniądze - jako wynagrodzenie - otrzymał Janusz B. Przypomnijmy: szef PZPS jest ulubieńcem szefa Światowej Federacji Piłki Siatkowej. Ruben Acosta już nieraz groził, że wszelkie próby zmian w polskiej federacji skończą się wykluczeniem polskich siatkarzy i siatkarek z rozgrywek w Pucharze Świata i olimpiady. Polscy działacze już raz ustąpili pod tymi naciskami i zrezygnowali z postawienia B. przed sądem.