Dziesięć dziewczyn (same Brytyjki) zaczaiło się i napadło na Natalię w szkolnej łazience. Część z nich trzymała drzwi, pozostałe biły i kopały Polkę. - W każdej kabinie ukrywało się po kilka z nich. Kiedy Natalia weszła, rzuciły się na nią, powaliły na ziemię, szarpały i kopały. Kilka z nich pilnowało drzwi. Córka jest dosyć silną dziewczynką, chyba tylko dlatego nie doszło do katastrofy - opowiada "Dziennikowi" ojciec 15-latki. Jak mówi, tylko cudem dziewczynie nie stało się nic poważnego. Ma jedynie siniaki i zadrapania. Konflikt między Polką a grupą Brytyjek narastał od kilku dni, ale nie wiadomo, co było bezpośrednim powodem ataku. Ojciec Natalii przyznał w rozmowie z "Dziennikiem", że w szkole od jakiegoś czasu mówi się o narastającym konflikcie polsko-brytyjskim. - Słyszałem od policjantów, że władze szkoły zastanawiają się, co z tym zrobić. Bywało różnie, dzieci czasem się obrażały, czy szturchały. Ale takiej zorganizowanej agresji jeszcze nie było. To przerażające - dodaje mężczyzna. W sprawie toczy się już śledztwo. Policja nie udziela na razie dalszych informacji. Dwie z uczennic zostały zawieszone w prawach ucznia. Nie wiadomo, co dyrekcja szkoły zdecyduje w sprawie pozostałych dziewczynek.