Badania, które doprowadziły do takich wniosków prowadzono przy pomocy potężnego, 330-metrowego radioteleskopu. W ciągu ponad 10 lat w ramach tzw. Projektu Fenix podsłuchiwano kolejno najbliższe nam gwiazdy, wychodząc z założenia, że jeśli gdzieś istniałaby pozaziemska cywilizacja, promieniowanie radiowe byłoby prawdopodobnie tym, co najłatwiej bylibyśmy w stanie odebrać. Brak sygnału nie oznacza oczywiście, że nikogo tam nie ma. Obcy mogą przecież nie być zainteresowani wysyłaniem jakichkolwiek sygnałów, a jeśli nawet tak, nie muszą to być koniecznie fale radiowe. Prace będą prowadzone nadal. Ewentualne odkrycie byłoby przecież prawdopodobnie jedną z największych sensacji w historii nauki. Pierwsze wnioski wskazują jednak, że nawet jeśli nie jesteśmy we wszechświecie całkiem sami, mieszkamy w stosunkowo cichym zakątku.