W ubiegłą niedzielę z budynku wyszedł 80-letni mężczyzna, cierpiący na schorzenia psychiczne. Pracownicy zauważyli jego zniknięcie po kwadransie. W poniedziałek ośrodek złożył oficjalne zawiadomienie o zaginięciu. W czwartek pod Nowym Targiem znaleziono jego ciało. Mężczyzna zamarzł. Policja nie prowadzi w tej sprawie dochodzenia. Orzekła, że personel ośrodka nie zaniechał swoich obowiązków. Czy to wydarzenie miało ostateczny wpływ na decyzję o ewakuacji nielegalnie działającej placówki? Joanna Siatkowska, prezes fundacji Zdrowa Rodzina stanowczo zaprzecza. Mówi, że powodem zamknięcia były kłopoty finansowe. - Zalegaliśmy ze składkami do ZUS-u i dlatego nie mogliśmy zarejestrować placówki - tłumaczy. Siatkowska przekonuje, że pacjenci - osoby starsze, chore i niedołężne - nigdy nie skarżyli się na opiekę. Podobnie jak ich rodziny. - Ten ośrodek w ogóle nie starał się o zezwolenie - przekonuje Małgorzata Woźniak, rzecznik prasowy wojewody. - Po poniedziałkowej kontroli naszych pracowników i tak nie otrzymałby zgody na działalność. Budynek nie spełniał norm sanitarnych, miał mnóstwo barier architektonicznych. Większość pacjentów została odwieziona wczoraj do domu opieki w Biskupicach k. Wieliczki. Kilku zabrały rodziny. Dwóch trafiło do szpitala. Ich stan zdrowia nie pozwalał na długą podróż. Podopiecznych znoszono na wózkach inwalidzkich, inni sprowadzani byli przez pielęgniarki. Na schodach jedna z pensjonariuszek nie mogła złapać tchu, bo sama znosiła swoje rzeczy. - Na początku było tu dobrze. Potem to najgorzej było z jedzeniem. Często było zimne, surowe. Świnie by tego nie zjadły. Pani prezes mówiła, że innego nie będzie - skarżyła się 86-letnia Anna Gogolak, która w Pyzówce spędziła ponad dwa lata. Staruszkowie pojechali do Biskupic zwykłymi busami, wynajętymi przez właścicielkę ośrodka. - Gdybym wiedział, że jadę po takie schorowane osoby, to bym zrezygnował. Przecież oni powinni być przewożeni karetkami - mówił kierowca busa. Fundacja Zdrowa Rodzina prowadziła dwie placówki: w Pyzówce i Gronkowie. Dom w Gronkowie został zamknięty już w sierpniu ubiegłego roku. Mąż szefowej Fundacji, Marek S., był także dyrektorem Domu Pomocy Społecznej w Zaskalu prowadzonego przez powiat nowotarski. Stracił pracę po tym jak starostwo wykryło w placówce szereg finansowych nieprawidłowości. Obecnie ciążą na nim prokuratorskie zarzuty niedopełnienia obowiązków.