- Przez cholerne wybory mogę stracić robotę - boi się. Etat w GOK-u dostała osiem lat temu, po wyborach właśnie. RAPORT SPECJALNY - WYBORY SAMORZĄDOWE 2010 Nowy wójt, wyłoniony po raz pierwszy w bezpośrednim głosowaniu, zrobił porządki. Polegały one głównie na wymianie krewnych i znajomych poprzednika (kolegi z tego samego ugrupowania, który "poszedł wyżej") na swoich. Objęły całą masę ludzi, bo urząd, czyli w praktyce wójt, jest największym w okolicy pracodawcą. "Pan wójt" władcą życia i śmierci - Nie prezydent Komorowski, nie premier Tusk, tylko właśnie pan wójt jest u nas władcą. Panem życia i śmierci - podkreśla Halina. Mówi "pan wójt", choć to przecież syn maminej siostry. W kampanię służącą reelekcji wójta zaangażowała się cała rodzina Haliny. We własnym interesie, bo wielu jej członków pracuje w urzędzie lub gminnych instytucjach (przede wszystkim w podstawówce i gimnazjum oraz ośrodku pomocy społecznej), a także dwóch spółkach komunalnych. Nikt w okolicy tyle nie zapłaci Zarobki nie są tam może oszałamiające, ale - pewne. Do tego trzynastki, bony. Żaden pracodawca w okolicy nie daje tyle. Halina to wie, bo wcześniej pracowała u szwagra w sklepie - po 12 godzin dziennie na oficjalne pół etatu i 300 zł z rączki do rączki. - A tutaj wszystkie składki pięknie popłacone - mówi. Oprócz szwagra ma jeszcze w rodzinie budowlańca i speca od komputerów. Obaj popierają wójta, bo "daje zarobić". Gmina jest bowiem nie tylko największym pracodawcą, ale i jedynym w okolicy inwestorem. Do tego zamawia różne rzeczy - od papieru i spinaczy, po catering. Wydaje na to kilka milionów rocznie. Rządzi jedna osoba: wójt Teoretycznie wydatki są pod kontrolą radnych i Regionalnej Izby Obrachunkowej, a o wyborze oferentów decydują przetargi zgodne z ustawą o zamówieniach publicznych, ale w praktyce wszystkim - gminnym majątkiem, wydatkami i ulgami podatkowymi, a także lokalną "prasą" opisującą (za gminne pieniądze i ogłoszenia z gminnych spółek) dokonania władzy i marność oponentów - rządzi jedna osoba: wójt. Zatrudnieni przez niego ludzie i ich rodziny stanowią wystarczający elektorat, by go wybrać na kolejną kadencję. Halina ma przynajmniej taką nadzieję. Bo jak nie, to wygra poprzednik - z ekipą, którą obecny wymiótł. Szkoda, że nie mieszka w sąsiedniej gminie, gdzie przeciwko obecnemu wójtowi nikt nie ośmielił się stanąć.