Pan Marcin wybrał się felernego dnia na wycieczkę górską. Po godzinie 10 zdobył Kasprowy Wierch. Wspomina, że była tam delikatna mgła, ale potem "zrobiła się przepiękna <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tagi-pogoda,tId,93486" title="pogoda" target="_blank">pogoda</a>". Około godz. 13 zaczął wchodzić na Giewont. Wtedy pogoda zaczęła się poważnie psuć. W ciągu niecałej minuty zaczął zacinać mocny deszcz. "Udało mi się zejść na delikatne wypłaszczenie, mniej więcej dwa metry pod krzyżem. Schowałem się przed deszczem i wtedy uderzył piorun" - mówi. "Było ogłuszenie, oślepienie, bardzo mocne spięcie ciała i ostry ból w stopie poczułem. Tak mnie poskładało na ziemię. Szybko udało mu się podnieść" - wspomina pan Marcin. Mężczyzna poczuł też swąd spalonej odzieży i spalonych włosów. "Ojciec trzymał całego poranionego chłopca i krzyczał" "Obraz tego wszystkiego, co zobaczyłem, to była jakaś masakra. Wszędzie leżały ciała. Pierwsze co zobaczyłem, to żółty trykot osłaniający przed deszczem takiej pani, która spadła z góry gdzieś na skały. Płacz dzieci, krzyk o pomoc. Widziałem, że wszyscy, którzy trzymali się łańcuchów zostali porozrzucani, po kilka metrów na boki" - mówi. "Ojciec trzymał całego poranionego chłopca i krzyczał o pomoc" - wspomina. Pan Marcin miał poparzoną nogę i całkowicie sparaliżowaną prawą rękę. Nie był w stanie nikomu pomóc. Zaczął więc staczać się z górki. "Jak udało mi się zjechać, to uderzył drugi piorun. Wtedy już nikt nie krzyczał" - mówi. Kiedy trafił na szlak w kierunku Kuźnic na szlaku byli ludzie. Pytali go, czy ktoś został porażony. "Jakby tu był inny świat" - wspomina. Po pewnym czasie udało mu się spotkać TOPR-owców. Jeden z nich mu pomógł. Nie czułem lewej nogi. "Okazało, że nie mam na sobie nawet skarpetek, bo była taka temperatura, że się spaliły" - mówi. Mężczyzna po pobycie w szpitalu w Zakopanem pojechał do domu, do Kostrzyna nad Odrą. Ma poparzenia nogi drugiego stopnia i nie słyszy wiele na prawe ucho. W czwartek nad Tatrami przeszła gwałtowna burza, w wyniku której poszkodowanych zostało 150 osób. Dwa pioruny uderzyły w Giewont. Zginęły tam cztery osoby - to dwie kobiety w wieku 46 i 24 lat oraz dwójka dzieci: 10-letnia dziewczynka i 10-letni chłopiec. <a href="rmf24.pl/fakty/polska/news-swiadek-o-burzy-nad-giewontem-poczulem-ostry-bol-w-stopie-i-,nId,3165917" target="_blank">Adam Zygiel</a>