"W ramach śledztwa, mającego na celu ustalenie przyczyn i wyjaśnienie okoliczności śmierci prokuratura zbada, czy nie doszło do błędu w sztuce lekarskiej i czy ktoś nie przyczynił się do targnięcia się na własne życie podejrzanego" - powiedziała prok. Marcinkowska. Śledztwo jest na początkowym etapie. W poniedziałek odbyła się sekcja zwłok, ale protokół z niej trzeba poczekać ok. czterech tygodni. Prokuratura wystąpi także o dokumentację leczenia podejrzanego z Rudy Śląskiej i ze szpitala w krakowskim areszcie. Sprawa dotyczy mężczyzny podejrzanego o zabójstwo żony i dwóch synów Piotra K., który zmarł w wigilię w szpitalu aresztu śledczego przy ul. Montelupich w Krakowie. Jak wynika ze wstępnych ustaleń, przyczyną śmierci było nagłe zatrzymanie krążenia. Do tragedii doszło 15 grudnia. Nad ranem w jednym z bloków w Rudzie Śląskiej znaleziono cztery osoby. Trzy z nich - 43-letnia kobieta i jej dwaj synowie w wieku 6 i 13 lat - nie żyły. Wszystkie ofiary miały rany zadane ostrym narzędziem. 44-letni ojciec rodziny, który też był poważnie poraniony, po reanimacji trafił do szpitala. Zwłoki znaleźli rodzice 44-latka, którzy mieli klucze i często przychodzili do mieszkania syna i jego rodziny. 22 grudnia Piotr K. usłyszał zarzuty zabójstwa żony i synów, w tym jednego z nich - ze szczególnym okrucieństwem. Nie przyznał się do popełnienia zarzucanych czynów, twierdził, że nie pamięta, co się wydarzyło. W środę 23 grudnia sąd przychylił się do wniosku prokuratury o aresztowanie podejrzanego. Po decyzji sądu Piotra K. przewieziono ze szpitala, w którym przebywał, do oddziału szpitalnego bytomskiego aresztu. Śledczy zapowiadali też wówczas zlecenie opinii biegłym psychiatrom na temat poczytalności mężczyzny. Na oddziale szpitalnym aresztu w Bytomiu lekarze zdecydowali, że lepsze warunki leczenia zapewni mu szpital więzienny przy areszcie w Krakowie. Jak powiedział PAP mjr Tomasz Wacławek, Piotr K. został przywieziony do aresztu śledczego na ul. Montelupich w Krakowie 23 grudnia wieczorem ze znacznymi obrażeniami na ciele i został zakwaterowany w szpitalu na oddziale chirurgicznym, w celi wieloosobowej. Rano 24 grudnia osadzony przyjął śniadanie i leki, w chwilę potem współosadzony zgłosił pielęgniarce i oddziałowemu, że mężczyzna ten poczuł się źle. "Oddziałowy wraz z pielęgniarką udzielili pomocy, następnie przystąpili do akcji reanimacyjnej oraz wezwali pogotowie. O godz. 8.40 przybył zespół reanimacyjny, o godz. 9.37 lekarz dyżurny stwierdził zgon" - relacjonował mjr Wacławek. "Ze wstępnych ustaleń wynika, że przyczynę zgonu określono jako nagłe zatrzymanie krążenia" - dodał rzecznik. Dokładną przyczynę i okoliczności zgonu ustali prokuratura. Niezależnie od tego również dyrektor aresztu wszczął czynności wyjaśniające. Według informacji podawanych przez media, mężczyzna mógł mieć problemy zdrowotne. Prawdopodobnie zabił swoich bliskich, a potem próbował popełnić samobójstwo.