Ksiądz prawdopodobnie schodząc w niedzielę w zadymce śnieżnej z Turbacza pomylił drogę i zmarł z wychłodzenia. W poszukiwaniach, które trwały niemal dziewięć godzin brało udział przeszło 60 ratowników GOPR z kilku grup i kilkunastu policjantów. Akcja była prowadzona w trudnych warunkach. Na grani ratownicy poruszali się w nawianym śniegu, który miał pół metra. Nie można było użyć żadnych pojazdów, bo samochody terenowe i quady nie radziły sobie w takich warunkach. Maciej Pałahicki