Obie turystki były w tenisówkach i jak twierdziły, spędziły w tym miejscu dwie godziny, nie mogąc ruszyć w górę, ani zejść po zaśnieżonym i oblodzonym szlaku. Na pomoc zjechali do nich ratownicy TOPR dyżurujący na Kasprowym Wierchu. Jedną z Tajwanek udało się sprowadzić do Myślenickich Turni i stamtąd zwieziono ją kolejką. Druga była w gorszym stanie i nie mogła poruszać się samodzielnie. Dlatego trzeba było zwieźć ją do Zakopanego śmigłowcem. Maciej Pałahicki