Egzaminator, widząc, że zdająca nie zatrzymała auta przed znakiem stop, mógł bezpiecznie zatrzymać pojazd jeszcze przed torami i uniknąć tragedii - uważają śledczy. "Kursantka zdążyłaby uciec z samochodu" "W oparciu o ten eksperyment mamy teraz większą wiedzę na temat przebiegu wypadku. Stwierdziliśmy, że jest tu możliwość zatrzymania pojazdu w bezpiecznej odległości od torów, nawet po minięciu znaku stop. Nawet przy wyższej prędkości samochodu, kierowca mógł go dostrzec, a samochód dałoby się zatrzymać w bezpiecznej odległości" - mówił po przeprowadzonym eksperymencie prokurator Jan Ziemka. Śledczy stwierdzili również, że kiedy auto już stanęło na torach i zgasł silnik, egzaminator mógł dać komendę do ucieczki. Wówczas kursantka zdążyłaby uciec z samochodu. "Przeprowadziliśmy także próbę ewakuacji z samochodu i stwierdziliśmy, że ucieczka z pojazdu zajęłaby od dwóch do pięciu sekund. Ustaliliśmy, że zdająca egzamin miała zapięty pas, a egzaminator nie miał pasa zapiętego" - mówił prok. Ziemka. Egzaminator uczestniczył w eksperymencie Eksperyment polegał na ustawieniu na torach samochodu, dokładnie w miejscu, w którym 23 sierpnia doszło do tragedii. W trakcie eksperymentu pociąg zbliżył się do pojazdu stojącego na torach. Podejrzany uczestniczył w eksperymencie w sposób bierny. Prokurator dodał, że eksperyment utwierdził śledczych w dotychczasowych ustaleniach. Za opisany czyn grozi kara od sześciu miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności.