Kłamie, że małżonek jest bezrobotny i występuje o zasiłek rodzinny. Urzędniczki bez problemu przyznają świadczenie w wysokości 56 zł miesięcznie na jedno dziecko. Tak wygląda scenariusz przestępstwa. Policja z Brzeska prowadzi już kilkadziesiąt spraw dotyczących wyłudzenia nienależnych świadczeń rodzinnych - dowiedziała się "Gazeta Krakowska". Funkcjonariusze mówią, że niedługo może być ich kilkaset, bowiem mieszkanki powiatu brzeskiego uprawiają ten proceder nagminnie. Co zaskakujące - w innych częściach Małopolski policja na razie nie dostrzegła tego problemu. - Osoby, które starają się o uzyskanie świadczeń rodzinnych z miejskich lub gminnych ośrodków pomocy społecznej, w swoich zeznaniach o dochodach zatajają fakt, że współmałżonek pracuje za granicą. To wyłudzenie. Grozi za to kara od pół roku do ośmiu lat więzienia - mówi rzecznik brzeskiej policji, Piotr Wójciak. Skąd ośrodki pomocy społecznej wiedzą, że kobiety kłamią w sprawie dochodów swoich małżonków? Regionalny Ośrodek Polityki Społecznej w Krakowie dostaje od przedsiębiorców z Niemczech, Austrii, Wielkiej Brytanii informacje na temat zatrudnianych w ich firmach Polaków, bo również tam występują oni o zasiłki na dzieci. Centrala z Krakowa informuje natomiast miejskie i gminne ośrodki. - Wiemy już, że co najmniej kilkadziesiąt rodzin wyłudziło zasiłek z naszej gminy. Muszą oddać pieniądze, które im się nie należały - mówi kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Dębnie (pow. brzeski), Lucyna Pachota. Jak tłumaczą się kobiety wzywane na policję w charakterze podejrzanych o wyłudzenie? - Płaczą i zaklinają się, że nie chciały zrobić nic złego. Przyznają się do winy i oddają pieniądze - mówi Wójciak. Kobiety zwracają od kilkuset do kilku tysięcy złotych. Prokuratura umarza wtedy warunkowo postępowanie. Do tej pory policjanci zajęli się zaledwie dwoma gminami: Borzęcinem i Dębnem. Wkrótce zaczną penetrować inne gminy. Nie mają złudzeń - wykryją co najmniej kilkaset podobnych spraw.