Z okazji urodzinowego jubileuszu, w sobotę w kościele pw. Dziesięciu Tysięcy Męczenników w podkrakowskich Niepołomicach odbędzie się uroczysta msza św. Tuż po niej "Tygodnik Powszechny" organizuje przyjęcie dla jubilata i jego gości na Zamku Królewskim w Niepołomicach. Ks. Boniecki, były zwierzchnik Zgromadzenia Księży Marianów, objął funkcję redaktora naczelnego "Tygodnika Powszechnego" w 1999 r., po śmierci Jerzego Turowicza. Taka była wola Turowicza, który był pierwszym naczelnym pisma, oraz zespołu redakcyjnego. Boniecki rozpoczął pracę w redakcji "TP" na zaproszenie Karola Wojtyły, już w 1964 r. Turowicz - obok późniejszego papieża Jana Pawła II, bpa Jana Pietraszko i ks. Bronisława Bozowskiego - był jednym z jego życiowych autorytetów. Boniecki, obejmując "Tygodnik" po Turowiczu, powiedział m.in., że będąc młodym księdzem mieszkał przez osiem lat jako sublokator w domu Jerzego Turowicza i nauczył się od niego prawie wszystkiego - dziennikarstwa, Kościoła, a nawet kultury osobistej. Ks. Boniecki zdradził wówczas, że wciąż chciałby się nauczyć "tej znakomitej intuicji - w którym momencie trzeba zabrać głos i o czym trzeba pisać", która była cechą Turowicza. "Tygodnik Powszechny" pod kierownictwem ks. Bonieckiego, jako katolickie pismo społeczno-kulturalne, nie unika tematów kontrowersyjnych i drażliwych - molestowania seksualnego w Kościele, tolerancji dla mniejszości seksualnych, antysemityzmu, postaw duchowieństwa czy odejścia duchownych od wiary. W ostatniej dekadzie bywało to powodem przypadków krytyki pisma ze strony niektórych hierarchów Kościoła. Ks. Boniecki ma bardzo bogaty życiorys i - jak ujął to kiedyś bp Tadeusz Pieronek - ze swej natury trudny. "Ani duszpasterstwo akademickie w czasach komunistycznych, ani podjęcie się tak gigantycznej pracy, jaką był diariusz pracy kardynała Karola Wojtyły, ani kształt tworzonego przez niego także w niełatwych czasach +Osservatore Romano+ w wersji polskiej nie należały do łatwych zadań" - wyjaśnił wówczas bp Pieronek. "Sądzę, że on sobie doskonale zdaje sprawę z tego, co robi i jak. I wie, że musi się często narażać, żeby idąc pod prąd wskazać pewne problemy; w nieco innym ujęciu niż to, które zyskuje poklask. To jest trudne zadanie. Wiem, że ma on swoich zwolenników i ma swoich bardzo zajadłych przeciwników" - charakteryzował przed pięcioma laty jubilata bp. Pieronek.