W piątek rano spłonął magazyn w centrum Krakowa. W hali przechowywano kartony, opakowania i puste pojemniki. Przyczyny pożaru i straty, jakie spowodował, wciąż nie są znane. Pytania, czy ktoś mógł podpalić pomieszczenie, pojawiły się w związku z masowymi zwolnieniami. Krakowskie zakłady zamierzają zwolnić ponad 600 pracowników. - Przeszło 70 procent pożarów to incydenty powodowane przez podpalenia lub nieostrożność, więc nie wykluczam, że mogło dojść do podpalenia - powiedział w rozmowie z reporterem radi RMF FM brygadier Andrzej Siekanka. W podpalenie nie wierzy jednak związkowiec Andrzej Pasiowiec. - W naszej firmy człowieka niezrównoważonego nie znam. Nie spotkałem się ze słowami odwetu czy zemsty - stwierdził: Zwalniani pracownicy dostaną od "Plivy" odprawy - średnio po 38 tysięcy złotych. Potem już sami będą musieli zadbać o swoją przyszłość. Krakowskie Zakłady Farmaceutyczne drastycznie ograniczają produkcję lekarstw i przenoszą ją na Węgry, bo w Polsce robocizna jest za droga. - Na Wegrzech porównywalna partia ampułek jest produkowana za znacznie niższą cenę. Zadziałał czysty kapitalizm - podejrzewa Andrzej Pasiowiec. Jak dodał, jedynym pomysłem firmy na dalsze ograniczenie kosztów produkcji są właśnie grupowe zwolnienia pracowników. Słuchaj Faktów RMF FM