Pies znajdował się w bagażniku czarnego audi zaparkowanego przy ul. Kopernika. Przechodzień poinformował policjantów, że zwierzę jest w środku od ponad godziny i rozpaczliwie szczeka. Choć szyby w pojeździe były uchylone, to bulterier wyglądał na wycieńczonego. "Ledwo łapał oddech, a z jego pyska wydobywała się gęsta piana. Zwierzę nie miało nawet nic do picia. Policjanci zakryli nagrzaną tylną szybę auta, w którą świeciło słońce tzw. folią życia, by się nie nagrzewała" - informuje małopolska policja. Funkcjonariusze skierowali patrol pod adres zamieszkania mężczyzny. Gdy nie zastali nikogo w domu postanowili wybić tylną szybę, by uwolnić zwierzę. Pies był zmęczony i agresywny, więc konieczna była pomoc Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. "Raptem 15 minut" "W trakcie akcji ratunkowej na miejscu pojawił się właściciel psa - 51-letni mężczyzna, który miał pretensje wobec funkcjonariuszy za zniszczenie szyby. Twierdził, że nie było go raptem 15 min, choć od momentu, w którym przechodzień zauważył stojące auto upłynęły niemal 2 godziny. Mężczyzna nie przejmował się losem swojego pupila, nie chciał współpracować z policjantami i zachowywał się wulgarnie" - czytamy w komunikacie. Jak informuje policja, wobec mężczyzny wszczęto postępowanie dotyczące dwóch wykroczeń: braku wykonywania poleceń policjantów oraz nieobyczajnego wybryku, za co grozić może mu grzywna do 5000 zł. Za zamknięcie psa w rozgrzanym samochodzie wszczęte zostało odrębne dochodzenie. 51-latek odpowie za znęcanie się nad zwierzęciem, a co grozi do 3 lat pozbawienia wolności. Pies został przewieziony do schroniska.