30-letni Ameer Alkhawlany został zatrzymany w poniedziałek na ul. Sławkowskiej w Krakowie przez funkcjonariuszy Straży Granicznej. Sąd błyskawicznie zdecydował o umieszczeniu doktoranta UJ w areszcie w ośrodku dla cudzoziemców w Przemyślu, skąd ma zostać deportowany. Jak informuje "Gazeta Wyborcza", decyzja ta została uzasadniona wnioskiem szefa ABW, według którego doktorant "stanowił zagrożenie dla bezpieczeństwa Rzeczpospolitej Polskiej". "W sądzie zapytałem sędziego, dlaczego zostałem zatrzymany i usłyszałem, że jest to objęte tajemnicą. Wciąż nie wiem, dlaczego aresztowano mnie. Jestem naukowcem, prowadzę projekt badawczy. Zawsze starałem się trzymać z dala od problemów. Nigdy nie zrobiłem niczego, przez co można byłoby uznać, że mogę zagrażać bezpieczeństwu Polski. Dla mnie to jest wszystko absurdalne" - powiedział Alkhawlany "Gazecie Wyborczej". Rozprawa trwała 10 minut, a Irakijczyk nie miał żadnego prawnika. Sprawa poruszyła środowisko akademickie, które domaga się wypuszczenia Alkhawlany'ego na wolność. Zdaniem organizatorów niedzielnego protestu, Irakijczyk padł ofiarą represji na tle rasowym.