Spotkali się przy domach wybudowanych przez spółkę "Leopard", a obecnie zajętych przez syndyka. - Jesteśmy tu, bo mamy nadzieję, że w końcu ktoś się obudzi i nam pomoże. Jeszcze wierzę, że stanie się cud - mówi Leszek Wirski. Dochodzi 13. Przy Wierzbowej pojawia się coraz więcej osób. Ochroniarze obserwują, co się dzieje. Niektórzy wchodzą do jednego z prywatnych mieszkań. Tam są już przygotowane transparenty i ulotki. - Wzięliśmy sprawę w swoje ręce. Założyliśmy forum i walczymy o mieszkania, które są naszą własnością. Już od trzech lat powinniśmy w nich mieszkać. Naszego dewelopera nie wykoleił kryzys, tylko chytrość - mówi Łukasz Kuczmiński, klient spółki "Leopard". Jest jednym ze współzałożycieli strony internetowej www.okradli.pl. Po tym, jak ogłoszona została upadłość "Leoparda" ludzie nie chcą dopuścić, by nieruchomość poszła pod młotek. Przypomnijmy, że głównym wierzycielem spółki jest amerykański fundusz Manchester Securities Corporation, któremu deweloper sprzedał obligacje, oddając w zastaw mieszkania swoich klientów. - Wpłaciliśmy całą sumę, czyli około 320 tysięcy złotych. Jedynym zabezpieczeniem roszczeń był wpis hipoteczny. Ale na wniosek syndyka dostaliśmy postanowienie sądu stwierdzające upadek zabezpieczenia tego roszczenia. To postanowienie sądu dostałem jako prezent pod choinkę. Właśnie złożyłem zażalenie - mówi Leszek Wirski. 13.30. Przy ul. Wierzbowej ponad 100 klientów firm deweloperskich spotyka się z dziennikarzami. Czekają też na ekipę telewizyjną programu "Sprawa dla reportera". Niektórzy przyjechali nawet spod Wrocławia. - Jesteśmy w podobnej sytuacji. Deweloper wziął pieniądze, nie skończył inwestycji, a obecnie zgłoszony został wniosek o upadłość. Z niczym zostało 75 rodzin - mówi Mariusz Kaczmarzyk. Wraz z 8-osobową ekipą pojawił się w Krakowie, by dołączyć do protestu. - To nie jest kwestia jednej inwestycji czy dramat jednej rodziny. Osób oszukanych jest coraz więcej. Myślimy o utworzeniu Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Pokrzywdzonych przez Deweloperów - dodaje. Zdaniem Tomasza Paradeckiego, klienta innej firmy deweloperskiej, konieczne są zmiany w systemie prawnym. - Kupiłem mieszkanie na osiedlu Klinek w Krakowie w 2006 roku. Żona była wtedy w ciąży. Liczyliśmy, że wprowadzimy się z dzieckiem do własnego lokalu. Tymczasem nadal tułamy się po różnych mieszkaniach, a kredyt musimy spłacać - mówi. W tym przypadku prezesi firmy... zrezygnowali ze swoich stanowisk. Klienci złożyli wniosek o ustanowienie kuratora i nadal czekają na decyzję. Wczoraj przyszli ubrani w kamizelki odblaskowe z napisem "Od zera do dewelopera". MAGDALENA UCHTO magdalena.uchto@dziennik.krakow.pl Czytaj również: OSTRE SOPLE I ŚNIEG ZAGRAŻAJĄ MIESZKAŃCOM GOŚCIE POŻĄDANI, ALE KŁOPOTLIWI KRAKÓW PROMUJE TURYSTYKĘ PIELGRZYMKOWĄ