ORZEŁ ZĄBKOWICE ŚLĄSKIE - ARKA NOWA SÓL 3:2 (1:1) Bramki: Chęciński 2 (52', 61'), Zabawa 7' - Kałużny (36'), Druciak (89'). ARKA: Miszczuk - Dykta (62 min. Świniarek), Rozynek, Szeląg, Walter - Drożdż (68' min. Pojnar), Rubacha (83 min Michałek), Kałużny, Wierzbicki - Rośmiarek (62 min. Spirzak), Druciak. Sędziował Jacek Białka (Wrocław) Orzeł Ząbkowice to już nie ten Orzeł, co kiedyś. Ligowy średniak miał być dla Arki przetarciem przed kolejnymi meczami. O porażce nowosolskiego zespołu zdecydowały dwie rzeczy: fatalna postawa młodych defensorów i równie fatalna skuteczność. Orzeł w tym meczu nie grał nic, to był swawolny, luźny futbol bez większego pomysłu. Okazało się jednak, że na Arkę to wystarczy. Nie można powiedzieć, że ząbkowiczanie ten mecz wygrali. To Arka go przegrała. Na własne życzenie Nowosolanie wyszli na ten mecz na sztywnych nogach. Wydawało się, że kompletnie nie czują ani piłki, ani boiska. Grali chaotycznie, wręcz samobójczo. O ile nie strzelili sobie gola w 6. minucie, kiedy z linii bramkowej wybił piłkę Gracjan Walter, tak w siódmej już sobie strzelili, bo nie można inaczej określić sytuacji, w której Kuba Miszczuk podał praktycznie do rywala. Potem nasz zespół nieco otrzeźwiał, ale nie za wiele to dało. Arka grała kompletnie inaczej niż w niedawnych sparingach. O ile wcześniej było dużo szybkich wymian piłki, dużo dynamiki, tak w sobotę piłkarze sprawiali wrażenie lekko "podjechanych", bez świeżości. Gospodarze nie grali nic, a nasz zespół zamiast narzucić jakiś standard, pomysł gry, do tego ząbkowickiego, swawolnego "nic" się dopasował. Nadzieję, że Arka w końcu sie "odkręci", dał Kałużny bramką w 38. minucie. Jednak pierwsze minuty drugiej połowy tę nadzieję zabrały. Zaczęło się znów od niefortunnych interwencji Miszczuka, jakichś dziwnych, chaotycznych wyjść i dramatycznych interwencji w grze nogami. Potem nie wiedzieć czemu, po świetnej pierwszej połowie fatalnie zachował się Piotr Dykta i Chęciński podwyższył rezultat. Po niecałych 10 minutach znów fatalnie zagrała nasza defensywa, co przypłaciliśmy trzecim golem. Nasz zespół do końca gonił rywala, podgonił golem Druciak, ale na zdobycie choćby punktu nie starczyło czasu. Wszystkie atuty po stronie Arki. I co z tego? Pierwsza ligowa potyczka pokazała, że w Arce coś nie gra, gra się nie zazębia, niby wszyscy wiedzą co robić, niby czują, że rywal nie jest wymagający, ale brak przełożenia tej wiedzy w czyn. Zespół dopasował się do rywala i zamiast złapać nieco chłodu, by wypunktować Orła, poszedł na chaotyczną bójkę. Na tym chaosie zwycięsko wyszedł Orzeł, który nie musiał się za dużo nagrać. Po prezentach od Arki gospodarze umiejętnie się cofnęli, a jeśli Arka nawet rozmontowała defensywę rywala i tak nie potrafiła strzelić gola. Warto sobie uzmysłowić, że Arka przegrała mecz, w którym więcej strzelała na bramkę (13 strzałów Arki, 8 Orła), nie wykorzystała trzech stuprocenotwych sytuacji (Rośmiarek, Wierzbicki, Michałek), piłkarze trafili raz w słupek, raz w poprzeczkę i niezaprzeczalnie więcej byli przy piłce - pokazują to choćby statystyki faulów, zwykle częściej faulowany jest zespół, któremu rywal musi przerywać akcje, nasz zespół nieprzepisowo zatrzymany został 21 razy, nowosolanie faulowali tylko 9 razy. Nowosolanie zagrali bardzo słaby mecz, kompletnie nieudany, nie tak miał wyglądać wiosenny debiut. Nie tak założył sobie start rundy trener Pochylski, który z szeroko otwartymi oczami oglądał to, co wyprawiają jego podopieczni. Druciak i długo, długo nikt W szeregach Arki można znaleźć niewiele jasnych punktów. Druciak, Drożdż, Kałużny, w pierwszej połowie Dykta, tych zawodników było widać, byli aktywni i wyraźni. Nie wiem, co się stało z Kubą Miszczukiem, który w tym meczu zagrał o kilka klas niżej niż zazwyczaj. W defensywie słabiej, głownie za sprawą dwóch fatalnych błędów wypadli Rozynek i Dykta, co najwyżej poprawnie zagrał Szeląg, minimalnie jaśniej zagrał Walter. W pomocy z czterech zawodników plusy dla dwóch, Kałużnego i Drożdża, Rubacha za bardzo wycofany, Wierzbicki ewidentnie nieswój, mniej dynamiczny. W napadzie z pary Druciak - Rośmiarek tylko ten pierwszy miał wpływ na to, co dzieje się na boisku. Zresztą wpływ największy i z pewnością Druciak był najjaśniejszym punktem Arki w sobotnim meczu. Warto zauważyć, że Druciak w tym meczu wziął na siebie ciężar gry. Bogdan Rubacha był za bardzo cofnięty, Jacek Drożdż próbował współtworzyć grę jedynie chwilami, po prostu tego ciężaru nie dźwignął, próbował coś zdziałać Kałużny, ale brakowało wsparcia. Radek Druciak i organizował akcje i strzelał, chwilami wydawało się, że gra w pojedynkę, że za chwilę sam sobie będzie dośrodkowywał, żeby strzelić. Reszta zespołu była w tle. Brakuje zespołowi wyraźnego lidera, który podparłby Druciaka. Kogoś, kto zajmie się organizacją gry zespołu. Bez takiej osoby, bez przemeblowań w składzie lub ustawieniu trudno będzie wygrać Arce następny mecz, bo rywal będzie bardziej wymagający. W nadchodzącą sobotę na boisku w Nowej Soli nasz zespół podejmie Motobi Bystrzycę Kąty Wrocławskie. Mecz rozpocznie się o godz. 15.00. Wyniki meczów 19 kolejki: Lechia II Zielona Góra - Unia Kunice 1-1 Promień Żary - Zagłębie II Lubin 0-2 Chrobry Głogów - Łucznik Strzelce Krajeńskie 2-1 Tęcza Krosno Odrzańskie - Ilanka Rzepin 1-3 Górnik Polkowice - Polonia/Sparta Świdnica 3-1 Motobi Bystrzyca Kąty Wrocławskie - MKS Oława 3-0 (walkower) Pogoń Oleśnica - Pogoń Świebodzin (odwołany) Marek Grzelka