Dziś biega, ale gdy w czerwcu ubiegłego roku wyszedł po miesięcznym pobycie ze szpitala, nie chodził. Nie chciał nawet rozmawiać z rodzicami i zamknął się w sobie. - Dziś na dobrą sprawę nie widać u niego choroby, ale on nie zdaje sobie sprawy z tego, czym jest rak. Nie widać w nim w zasadzie żadnych obaw przed nowotworem, ale strach przed przewlekłymi i ciężkimi dla jego organizmu licznymi badaniami - mówi Anita Biernat, mama Damiana. Kolejne chłopiec przeszedł w czwartek na jednym z najnowszych urządzeń diagnostycznych PET CT, pozwalającym na szybkie, bezbolesne i bezpieczne zdiagnozowanie stanu zdrowia pacjenta. Przeprowadzenie badania było niezbędne, bo zaszło spore prawdopodobieństwo, że chłoniak, z którym Damian walczył od połowy ubiegłego roku, nie ustąpił. Niemiły prezent od losu Prezentem, jaki Damian dostał od losu na Dzień Dziecka, było przyjęcie na oddział intensywnej opieki medycznej wrocławskiej Kliniki Onkologii i Hematologii Dziecięcej. Trafił tam z olbrzymim guzem w brzuchu. W jednym z płuc miał także pół litra wody. Na podstawie badania histopatologicznego rozpoznano chłoniaka Burkitta. Zanim trafił do szpitala chłopiec przez kilka miesięcy rodzicom i dziadkom skarżył się na pobolewanie w brzuchu. Około dwa tygodnie przed hospitalizowaniem bóle się nasiliły, pojawiły się także wymioty i częsta biegunka. - Na samym początku lekarz rodzinny stwierdził, że to wirus - mówi Genowefa Hajder, babcia chłopca. Chwilę milczy i dodaje, że kroiło jej się serce gdy patrzyła na to, jak wnuk dnia na dzień niknie w oczach. Po dwóch tygodniach ciężkich objawów Damian już leżał w klinice w stanie ciężkim. Jedyną dobrą wiadomością wtedy był fakt, że nie ma przerzutu na szpik kostny. Powrót choroby Pięciolatkowi natychmiast podano grupę niezbędnych leków. Zdecydowano także o rozpoczęciu chemioterapii. Po pierwszym cyklu silnej chemii uzyskano szybką redukcję guza i znaczne zmniejszenie ilości wody w płucach. Dawka, jaką przyjął chłopiec, była jednak tak silna, że wywołała ogromne powikłania. Leczenie trzeba było przerwać na trzy dni. - Byliśmy bezradni i załamani wiedząc o tym, jak cierpi wnuk - podkreślają dziadkowie. Chłopiec jednak poczuł się dużo lepiej i po miesiącu ciężkiego leczenia został wypisany ze szpitala. Chemię, która zakończyła się we wrześniu, powtórzono jeszcze cztery razy. Po niedługim czasie choroba zaczęła odzywać się ponownie. Na konsultacjach onkologicznych w połowie stycznia stwierdzono u Damiana guza w klatce piersiowej o wielkości 8 na 3 na 5 cm. Żeby wykluczyć, czy nie jest to powiększona grasica, przeprowadzono mu właśnie badanie PET-CT. Wynik rodzice mają poznać we wtorek. Lekarze chcą także zrobić Damianowi kontrolną punkcję szpiku kostnego, żeby wykluczyć przerzut. Rodzice chłopca mają nadzieję, że zbliżające się urodziny będą mogli świętować w spokoju, nie myśląc już o chorobie. *** Damian posiada konto imienne w Fundacji "Na ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową" z siedzibą we Wrocławiu. Żeby mu pomóc, wpłaty można kierować na konto: Fundacja "Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową", ul. Świdnicka 53, 50-030 Wrocław, PKO BP IV Oddział Wrocław 21 1020 5242 0000 2802 0127 9512 z tytułem wpłaty "Dla: Damian Biernat (514)" oraz konto przeznaczone dla osób wpłacających środki pieniężne z tytułu odpisu 1 % podatku dochodowego na rzecz Organizacji Pożytku Publicznego PKO BP IV Oddział Wrocław 72 1020 5242 0000 2602 0165 5828 z tytułem wpłaty: "1 % podatku dla: Damian Biernat (514) Mariusz Pojnar