- Drzwi kabiny się zacięły. Myślałem, że już po mnie, w ostatniej chwili wydostałem się przez okno - opowiada kierowca tira, który jest w szoku, nie czuje poparzeń na dłoniach. - Nic mi nie jest - mówi. I z nadzieją w głosie pyta, czy przeżył kierowca, który spowodował wypadek. Nie przeżył. Nie było śladów hamowania. Jak opisuje gazeta, do tragedii doszło o 7.00 niedaleko granicy. Jak zwykle stały tam tiry czekające na dojazd do przejścia w Świecku. Na ostatniego z nich z dużą prędkością najechała ciężarówka i oba auta stanęły w ogniu. Po opanowaniu ognia okazało się, że w zgniecionej kabinie scanii są zwłoki kierowcy. Z naczepy tira przed nią zostały tylko metalowe ramy i porozrzucane resztki ładunku. - Ze wstępnych ustaleń wynika, że sprawca wypadku zasnął albo zasłabł za kierownicą, bo nie było śladów hamowania - mówi "Gazecie Lubuskiej" rzecznik słubickiej policji Jarosław Chojnacki.