Wynik jednak poszedł w świat, nikt nie zapamięta zmarnowanych sytuacji, w annałach nie będzie potencjalnych możliwości strzelenia bramki lecz same trafienia. A wyszło tak, że po stronie gospodarzy trafień do siatki było cztery, po naszej stronie jedno. Ten mecz pokazał także, ile dla zespołu znaczy nieobecność podstawowych zawodników. A w tym meczu zabrakło pauzujących za kartki Adama Pojnara, Wojciecha Pochylskiego i Tomasza Ilnickiego oraz Tomasza Nowakowskiego i Andrzeja Sawickiego, którzy nie wystąpili z powodu kontuzji. Zabrakło zatem połowy zespołu, połowy z ograniem i doświadczeniem. Wymusiło to spore roszady zarówno kadrowe jak i w ustawieniu. Szczególnie spora nerwowość wkradła się w poczynania defensywy. Szybkie otwarcie Pierwsza połowa upłynęła piłkarzom w deszczu. Mokra nawierzchnia sprawiała sporo problemów obydwu zespołom. W ciągu pierwszych kilku minut meczu to piłkarze Arki próbowali ułożyć ten mecz na swoich warunkach. Jednak już w piątej minucie przegrywali 0:1 po główce Półchłopka. Ta bramka podziałała na Arkę nieco deprymująco, bo w następnych kilku minutach gospodarze mieli jeszcze kilka niezłych sytuacji do strzelenia bramki. Trafili ponownie w 25. minucie meczu, a autorem bramki po indywidualnej akcji lewą stroną boiska został Pawlak. Po jego strzale piłka zatańczyła na obu słupkach bramki Miszczaka i wpadła do siatki. W tej połowie jeszcze dwukrotnie uratowaliśmy się przed niemal stuprocentowymi sytuacjami gospodarzy, raz w sytuacji sam na sam wybronił Miszczak, za drugim razem uratowała nas poprzeczka. Zamiary były inne Na druga połowę nasz zespół wyszedł nastawiony bojowo, z nastawieniem na walkę, na szybkie zdobycie kontaktowej bramki. Tak jednak, jak szybko chcieliśmy "przydusić" gospodarzy, ci odpowiedzieli kontrą. Po kilkudziesięciu metrach indywidualnego szturmu gola zdobył Szczepaniak. Niedługo po stracie trzeciej bramki pojawiło się światełko w tunelu dla naszego zespołu. W polu karnym faulowany był Kałużny, do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Rośmiarek, jednak nie trafił czysto i piłka ocierając się o poprzeczkę bramki gospodarzy wyszła poza boisko. W 66. minucie gospodarze w kuriozalnych okolicznościach strzelili czwartego gola. Przy interwencji zostaje faulowany Miszczak, pada na murawę, sędzia nie przerwał gry. Piłka spada na linię 16 metrów, strzał trafia w poprzeczkę i spada tuż przed bramką a piłkę z najbliższej odległości dobija Półchłopek. "A może on udaje" - które rzucił sędzia Marek Kotlarz widząc zwijającego się w polu bramkowym naszego bramkarza zakończyło się koniecznością zmiany na bramce Arki. - Sędzia był bardzo blisko, widział to zderzenie z naszym bramkarzem, a że piłka mu uciekła, uznał, że nasz bramkarz udaje kontuzję. Widział, że było to mocne zderzenie, że bramkarz leży,powinien przerwać to gwizdkiem i nie doszłoby do tej sytuacji. Ale też zagapili się nasi zawodnicy, mogli spokojnie ruszyć do tej piłki, był na to czas, można było to wybić. Przerazili się, stanęli w miejscu, bo to zderzenie naprawdę źle wyglądało - mówi o sytuacji trener Arki Andrzej Michalski. Sporo dobrego zaczęło się dziać po wejściu Druciaka. Jeden z jego strzałów cudem wybronił bramkarz gospodarzy. Dzięki temu piłkarzowi wyraźnie lepiej zaczęło iść Arce w ofensywie, choć być może to efekt lekkiego spuszczenia z tonu piłkarzy Motobi, którzy mieli już czterobramkową przewagę. Pod koniec meczu udało się nam trafić honorowo. Dośrodkowanie z boku boiska wykończył Rośmiarek. Na dalsze odrabianie nie było niestety już czasu. W środę z liderem W środę na boisku w Nowej Soli o godzinie 17.00 Arka podejmie obecnego lidera grupy Górnik Polkowice. - Czeka nas ciężki mecz,choć zespół wzmocnią Pochylski, Pojnar i Ilnicki, ale to i tak trochę mała siła ognia. Myślę, że jako zespół będziemy mieć problem, żeby być w czubie tabeli - powiedział trener Michalski. W sobotę Arka zagra kolejne spotkanie, z Unią Kunice. Autor: Marek Grzelka