Krzysztof Kot: Zatrzymano pana, doprowadzono do prokuratury - co było dalej? Niesłusznie oskarżony (prosi o zachowanie anonimowości): - Byłem bardzo zdziwiony, ponieważ agenci w trakcie zatrzymania wspomnieli coś o "WORD-zie". Nie miałem zielonego pojęcia, w czym był problem i trudno mi się było odnieść się do prezentowanych zarzutów. Nie wiedziałem, skąd te zarzuty, na jakiej są podstawie. Serce mocniej biło, bo nie wiedziałem, o co chodzi. W trakcie przesłuchania postawiono mi zarzut, iż brałem udział w pośredniczeniu, załatwianiu, wręczaniu pieniędzy - ten nakaz był nieczytelny dla mnie. Zdanie tego typu: bliżej nieokreślona kwota, bliżej nieokreślonym osobom i padło nazwisko osoby. Dopiero w internecie, jak już byłem w domu, to przeczytałem co to za osoba. Nigdy w życiu tej osoby nie widziałem. Ale prokurator postawił panu zarzut, nie słuchał pana wyjaśnień? - Było bardzo nieprzyjemnie przez kilka godzin. Dopiero po jakimś czasie prokurator wyprosił mnie z gabinetu. Powiedział, żebym wyszedł na korytarz, żebym się namyślił i zmienił zeznania, bo do niczego się nie przyznawałem. Do prokuratora już nie wróciłem. Agenci CBA wyprowadzili mnie z budynku prokuratury na przesłuchanie do swojego budynku, który mieści się po drugiej stronie ulicy. Tam wreszcie padło pytanie - jakim numerem telefonu służbowym się posługuję. Dopiero tam? - Tak. W tym momencie widziałem reakcję agenta CBA,który zaczął pytać: Czy numer 609... - mój zaczyna się na 721... Różnił się cały numer telefonu. Zupełnie inna sytuacja. W tym momencie agent w zasadzie przyznał, że zostałem omyłkowo zatrzymany, że pomylono osoby. Po chwili już byliśmy z samochodzie. Agenci odwieźli mnie do domu, jeszcze kilkanaście razy agent przepraszał mnie, że nastąpiła pomyłka, że omyłkowo postawiono mi zarzuty. Ale te zarzuty cały czas na panu ciążą? - No właśnie i tego nie rozumiem. Będę się domagał oczyszczenia i oficjalnych, pisemnych przeprosin od prokuratury. "Prokurator postąpił zgodnie z procedurą" Prokuratura tłumaczy, że owszem zarzuty postawiono, ale mężczyzna został zwolniony, bez zastosowania jakichkolwiek środków zapobiegawczych. - Jako jedyny z 24 zatrzymanych w tym dniu - wyjaśnia Beata Syk-Jankowska, rzeczniczka prokuratury. Reporter RMF FM pytał, jaki był sens stawiania zarzutów. - Prokurator postąpił zgodnie z procedurą, natomiast w trakcie przesłuchania doszedł do wniosku, że wyjaśnienia zatrzymanego są bardzo wiarygodne, że to rzeczywiście nie o niego może chodzić. Skoro prokurator nabrał poważnych wątpliwości, to odstąpił od środków zapobiegawczych - powiedziała rzeczniczka. Zaznaczyła jednak, że nie może zdradzić, kto pomylił numery telefonów. - Na to pytanie nie odpowiem. To znajduje się w tajnej części materiałów ze śledztwa, więc nie mogę ich ujawnić - dodała Syk-Jankowska. jad Krzysztof Kot