List rozpoczynający się od słów "Pani Moja, Jedyna, Kochanie Najdroższe!" pan Henryk znalazł w eleganckiej torebce matki, która przechowywała w niej ważną korespondencję, m.in. listy syna z Ameryki. "Kompletnie nie mam pojęcia, kim była adresatka Klementyna Michalska. Nie było nikogo u nas takiego w rodzinie. Nie mogła być to też jakaś koleżanka mamy, bo miała wtedy ze dwa latka, a Klementyna była o wiele starsza. To było jedno pokolenie różnicy" - mówił w rozmowie z "Kurierem Lubelskim" pan Henryk, który na stałe mieszka w Nowym Jorku. Ukochana "Muszeńka" Jak podaje gazeta, list wysłano na adres Sto-Krzyska 5. Niegdyś mieściła się tam siedziba Polskiego Białego Krzyża. W korespondencji zaznaczono, że miał on trafić do rąk Klementyny Michalskiej - na kursach, którą autor nazywa pieszczotliwie "Muszeńką". Prof. Elwira Kryńska z Uniwersytetu w Białymstoku podejrzewa, że ukochana mężczyzny była instruktorką najwyższego stopnia na kursie instruktorek w Warszawie. Po ich zakończeniu kobiety powracały do swoich rodzinnych miejscowości i udzielały tam lekcji. Pierwszy kurs centralny odbył się w Warszawie w 1927 roku. Uczestniczyło w nim 31 kobiet, jednak pełna dokumentacja z tego okresu nie zachowała się. A kim był Lolo? Jak pisze "Kurier Lubelski", Lolo w tym okresie było popularnym zdrobnieniem od imienia Leopold. Jego kaligraficzne pismo świadczy o tym, że był wykształcony. Z treści listu wynika, że prawdopodobnie pracował jako prawnik. W liście do Klementyny wspomina, że otrzymał pismo z Polskiego Białego Krzyża, którego notatki mieszczą się w miejscowych archiwach. Niestety, podobnie jak w przypadku informacji o kursie instruktorek, są fragmentaryczne. Jeśli ktoś posiada jakiekolwiek informacje mogące pomóc panu Henrykowi, proszony jest o kontakt mailowy g.bogaczyk@kurierlubelski.pl bądź telefoniczny - nr 81 446 28 00.