Gabriel Maj, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Kardynała Wyszyńskiego w Lublinie, przyznaje w rozmowie z "Dziennikiem Wschodnim", że "sytuacja jest dynamiczna", a na zwolnienie mogą pójść kolejne pielęgniarki. W szpitalu pracuje ich 660. "Poprosiłem ZUS o sprawdzenie tych zwolnień, bo w szpitalu nie ma żadnej epidemii" - dodaje jednocześnie dyrektor. Jedna z pielęgniarek przyznaje w rozmowie z "Dziennikiem Wschodnim", że w ten sposób chce zwrócić uwagę na warunki, w jakich pracuje wraz z koleżankami. "Pracujemy na minimalnych obsadach w oddziałach, przy znacznie większej liczbie chorych, często kładzionych na korytarzach. Do tej pory nie korzystałyśmy z L4, bo koleżanki musiały za nas pracować. Mamy już dość. Po prostu żądamy szacunku" - powiedziała. W poniedziałek z 19 oddziałów szpitala sześć pracowało w niepełnym wymiarze. Odwołano osiem operacji. "Dziennik Wschodni" przypomina, że szpital jest w sporze zbiorowym z trzema związkami zawodowymi i prowadzone są negocjacje płacowe. Dyrektor Maj nie chce jednak wiązać masowych zwolnień z żądaniami podwyżek przez pielęgniarki. Pielęgniarki i położne chcą 1000 zł netto podwyżki. Dyrekcja oferuje 129,5 zł brutto dla zwykłych pielęgniarek i 179,5 złotych brutto z traktu operacyjnego i anestezjologicznych. Więcej w "Dzienniku Wschodnim".