Agresja, "ustawki", odpowiedni sprzęt, a nawet (jak wiemy z ostatnich wydarzeń) śmierć. Po drugiej stronie - barwy klubu, doping drużyny, dobra zabawa - zwyczajni kibice. Pierwszą stronę tworzą kibole, których działanie staje się coraz powszechniejsze. A co gorsza, granica między byciem "zwykłym" kibicem, a kibolem jest bardzo łatwa do przekroczenia... Piotrek* i Konrad* - kibol i kibic, którzy zgodzili się opowiedzieć, na czym to wszystko polega i o co tak naprawdę w tym wszystkich chodzi. Bo okazuje się, że niektórym pójście na mecz i dopingowanie ulubionej drużyny nie wystarczy - potrzeba większej adrenaliny... Najpierw nauka i ostry trening Piotrek - początkowo "zwykły" kibic Widzewa, który wspólnie z kolegami wyjeżdżał na mecze do Łodzi i Piotrkowa, aby kibicować swojej drużynie. Któregoś dnia chłopak dowiedział się, że w mieście jest człowiek, który od wielu lat trenuje różne sztuki walki, ma swoją salkę, siłownię i tworzy w Piotrkowie grupy kibiców, ale... kibiców ŁKS-u. - To największy wróg Widzewa! Dlatego początkowo nie chciałem na to pójść. Jednak - namówił mnie kolega. Okazało się, że takich jak ja, czyli dawnych kibiców Widzewa, było w tej grupie więcej... - mówi chłopak. Organizator "spotkań", którego imienia, nazwiska, ani nawet pseudonimu Piotrek nie chce podać, zaczął uczyć nowo przybyłych członków "ciekawych i fajnych" rzeczy. - Organizator mówił, jak zaatakować przeciwnika, co zrobić, aby jak najszybciej go załatwić, kopnąć, uderzyć - po prostu pokonać. Waliliśmy w worki, trenowaliśmy uniki, upadki. Ćwiczyliśmy trochę kick boxingu, boksu, zapasów, tak bardziej MMA. I tak kilka razy w tygodniu - opowiada Piotrek. Po dwóch latach ich grupa liczy już dwadzieścia osób. Jeżdżą na mecze, siedzą w sektorze ełkaesowskich ultrasów i znają ich wszyscy. Czy się ich boją? - Na pewno - śmieje się Piotrek. - Przecież po to trenujemy w grupie. Nie bierzemy udziału w zawodach, więc mamy bardzo dużo energii. Na pytanie, gdzie w takim razie wykorzystują swoje pokłady energii, chłopak odpowiada ze śmiechem: - Przecież dziennikarze już wiedzą, że na "ustawkach"! Wyładować się na "ustawce" "Ustawki" są m.in. wynikiem wzmożonej ochrony podczas meczów, która doprowadziła do tego, że ruch chuliganów musiał opuścić tereny stadionów. A są to spotkania dwóch przeciwnych grup kiboli w wyznaczonym czasie i ustronnym miejscu. Niestety stają się one coraz popularniejsze. Rodzaje "ustawek są różne". Są takie, gdzie wszelkie reguły postępowania w trakcie bójki są dokładnie ustalone, np. to, że biją się bez użycia sprzętu - tzw. akt antysprzętowy. Ilość uczestników w każdej drużynie jest ściśle określona, a "ustalone" słowo kończy walkę. Są także takie "ustawki", podczas których biją się osoby w różnym wieku, lub "ustawki" pt. "banda na bandę", kiedy zespół wystawia tyle osób, ile chce. Podczas innych "ustawek" uczestnicy używają różnego sprzętu: maczet, kijów baseballowych, noży, itp. - Taka jest powszechna opinia, ale "ustawki" nie zdarzają się codziennie ani raz w tygodniu. Może raz na miesiąc, dwa? Ta ostatnia, głośna, w Poddębicach zakończyła się śmiercią widzewiaka. Ja bym nie chciał, aby ktoś zginął, ale przecież na takie "ustawki" nie jeżdżą przypadkowi ludzie, tylko tacy, którzy wiedzą, czego się spodziewać, prawda? Każdy coś trenuje i wie, że będzie się bił. I albo wygra, albo dostanie. Ten w Poddębicach dostał za bardzo... - mówi Piotr. Odebrać szalik i nagrać... - W Piotrkowie "ustawek" się nie organizuje - dodaje chłopak. Mówi, że zdarzały się sytuacje, podczas których ktoś z nich "dostał". - Wtedy musieliśmy szukać gości, którzy to zrobili. Co im wtedy zrobiliśmy? To samo, co oni naszym - śmieje się Piotrek. Okazuje się, że najbardziej upokarzające jest odebranie szalika klubowego i nagranie kamerą. - Ludzie mówią, że jesteśmy kibolami, bandytami, że jest przez nas niebezpiecznie. Ale my bijemy się przecież tylko między sobą. Jedni na co dzień trenują, żeby się bić, i drudzy robią to samo. Postronnych osób nie atakujemy... Policja nie powinna wtrącać się w nasze porachunki. Bo my sami załatwiamy swoje sprawy. A to, że ktoś zginął? Ryzyko zawodowe... *** Kamil jest jednym z kibiców Widzewa. Bycie kibicem i oddanie drużynie piłkarskiej jest przez niego pojmowane zupełnie inaczej, niż przez Piotrka. - Widzew to magia. To coś więcej niż klub - to pokolenia kibiców, ale żeby to zrozumieć, trzeba samemu to przeżyć. Co skłania nas do tego, aby jeździć na mecze i dopingować drużynę? Przede wszystkim to, że piłka nożna jest sportem narodowym. Wielu chłopaków w Piotrkowie trenowało wcześniej piłkę w Piotrcovii i Concordii - a więc jakiś zapał był. Teraz kibice tworzą zgraną grupę i wspólnie jeżdżą na mecze - mówi Kamil. Kibicowanie nauką patriotyzmu Według Kamila poprzez kibicowanie wpaja się patriotyzm - ten do kraju i lokalny. - Teraz wszystko idzie w stronę liberalizmu, ale na stadionie jest inaczej. Grupa kibiców nie jest może zbytnio tolerancyjna, ale ma to także swoje plusy. Kibice mają sztywne zasady i nie patrzą na wszystko tak kolorowo. Najaktywniej "działający" tworzą zamkniętą grupę i ciężko się do niej dostać - dodaje chłopak. Być może ma na myśli właśnie taką grupę, do której należy Piotr? "Pseudokibic" to dla Kamila osoba, która nie ma nic wspólnego z kibicowaniem, z przywiązaniem do klubu, do jego barw i historii. - Osoby, które biją się za swój klub, nazwałbym chuliganami i fanatykami. My jako kibice klubu organizujemy wyjazdy na mecze oraz na turnieje kibiców. Oprócz tego spotykamy się prywatnie i nie mamy nic wspólnego z chuligaństwem. Jedyną przeszkodą, na jaką napotykamy podczas wyjazdów na mecze, jest policja. Oczywiście rozumiem, że takie mają zadanie i coś takiego muszą robić, ale funkcjonariusze zatrzymują nas, przeszukują, robią zdjęcia, filmują, itd. Policja ma na nasz temat pewne wyobrażenie. Mierzy wszystkich jedna miarą. Nie odróżnia zwykłego kibica, od kibola - mówi Kamil. Chcą, by ludzie postrzegali ich inaczej Kamil opowiada, że wraz ze swoją grupą stara się aktywnie działać. - Ostatnia nasza akcja to obdarowanie prezentami podopiecznych Oratorium Świętego Antoniego w Piotrkowie. Wcześniej składaliśmy piotrkowianom życzenia świąteczne na transparentach i plakatach. A to dopiero początek. Chcemy zarażać naszym "fanatyzmem" innych. Będziemy robić wszystko, aby ludzie postrzegali nas trochę inaczej. Pozornie niewiele ich różni. Ale tylko pozornie. Różnią się przede wszystkim systemem wartości. "Działają" i jedni, i drudzy. Z tym, że ci, do których zalicza się Piotrek, działają pod wpływem innych pobudek i zupełnie inaczej - agresją, złością, pięścią i "odwagą". Należy jednak pamiętać, że za tę "odwagę" można także zginąć, jak 24-latek z Łodzi, uczestnik trzystuosobowej "ustawki" w Poddębicach. *imiona bohaterów zostały zmienione.