Waldemar L. i Krzysztof G. prowadzili legalną winiarnię. Po jakimś czasie dzięki jedenastu pośrednikom znaleźli sześć osób, na które zarejestrowali kilka winiarni w całym kraju. - Figuranci, oficjalnie właścicele firm, dostawali za to pieniądze, około sto tysięcy zł. Były to osoby na ogół bezrobotne - powiedziała Maria Świetlicka, rzecznik łódzkiej prokuratury. Winiarnie działały tylko do czasu, kiedy należało zapłacić podatki. Wówczas zakłady były likwidowane, a przestępcy znikali z pieniędzmi. Kilka procesów w sprawie "ośmiornicy" już toczy się przed łódzkimi sądami. W marcu na ławie oskarżonych zasiądą bossowie grupy.