W połowie listopada miał zapaść wyrok w tej sprawie, ale zdaniem sądu, nie zostały wyjaśnione wszystkie okoliczności zdarzenia. Dlatego wznowiony został przewód sądowy. Sąd postanowił uzupełnić materiał dowodowy m.in. ponownie przesłuchać oskarżonych, część świadków i oskarżyciela posiłkowego, którym jest córka ofiary. Termin wyznaczono na 11 grudnia. W trakcie poniedziałkowej rozprawy zaprezentowano zdjęcie z nagrania z monitoringu stacji benzynowej, na której oskarżeni kupowali benzynę. Widać było na nim dwóch mężczyzn, z których jeden z nich niósł butelkę z jakimś płynem. Oskarżeni rozpoznali siebie na zdjęciu i potwierdzili, że w butelce była benzyna. Sąd przesłuchał również dwóch świadków, którymi byli dwaj policjanci biorący udział w czynnościach związanych z wydarzeniem oraz pokrzywdzoną. Ponieważ na rozprawę nie dotarł trzeci wezwany świadek, również policjant, sąd postanowił przerwać proces do 15 stycznia. Do zdarzenia doszło w sierpniu 2016 r. w jednym z mieszkań w Aleksandrowie Łódzkim. Według prokuratury, 38-letnia kobieta wraz z mężem oraz synem udała się do mieszkania swojej 59-letniej matki, gdzie wspólnie obchodzili uroczystość rodzinną. W pewnym momencie syn 38-latki wyszedł na korytarz. Tam spotkał oskarżonych - obecnie 29-letniego Krzysztofa C. i 49-letniego Ryszarda D. Wywiązała się awantura, podczas której doszło do szarpaniny. Na miejsce został wezwany partol policji. Po interwencji funkcjonariuszy sytuacja na pewien czas się uspokoiła. Około godz. 20.00 oskarżeni pojawili się pod drzwiami 59-latki. Kobiety wyszły na korytarz, gdzie zostały zaatakowane i przewrócone na podłogę. 49-latek zaczął oblewać kobiety znajdującą się w pojemniku benzyną. W tym czasie młodszy z mężczyzn podpalił zapałkę i rzucił nią w leżącą na podłodze 59-latkę. Kobieta natychmiast zaczęła płonąć, jej córka zdołała uciec. Sprawcy zbiegli z miejsca zdarzenia. 59-latka została przewieziona do szpitala, gdzie po kilku dniach zmarła. Mężczyźni usłyszeli zarzuty usiłowania zabójstwa, trafili do aresztu. Według prokuratury działali ze szczególnym okrucieństwem. Grozi im kara dożywotniego więzienia. Jacek Walczak