We wtorek po godzinie 15. do stacji pogotowia ratunkowego przy ulicy Sienkiewicza w Łodzi 27-letnia kobieta przyniosła ubraną 4-letnią córeczkę. Lekarze stwierdzili zgon dziecka. Jak powiedziała "Dziennikowi Łódzkiemu" Edyta Wcisło, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi, lekarze od razu zauważyli znamiona śmierci u dziewczynki, która nie żyła od kilku godzin. Lekarze pogotowia poinformowali policję. Niemal natychmiast po tych wydarzeniach funkcjonariusze zatrzymali 27-latkę i jej 33-letniego konkubenta. Śledztwo rozpoczęła prokuratura. Powołani przez prokuraturę biegli lekarze stwierdzili, że dziecko jest ofiarą drastycznej przemocy - czytamy. Matka twierdziła, że dziecko spadło z huśtawki. Taką wersję wydarzeń miał przekazać jej właśnie partner. Więcej w "Dzienniku Łódzkim".