Dawid Gurfinkiel mieszka w Łodzi od 31 lat. "Po raz pierwszy spotkało mnie coś takiego. Mamy w Polsce zagwarantowane prawo do wolności wyznania, a za łańcuszek z symbolem religijnym spotkał mnie publiczny lincz" - mówi. Dodaje, że utkwiło mu głowie zdanie ochroniarza: "Wiem, gdzie mieszkasz". Dawid z kolegą weszli do "Pijalni Wódki i Piwa" przy Piotrkowskiej około 3 w nocy. Najpierw barman odmówił obsłużenia ich, twierdząc, że spowodowali awanturę w innym lokalu. Dawid tłumaczy gazecie, że nic takiego nie miało miejsca. Po chwili podszedł do nich ochroniarz i kazał "skontaktować się z Izraelem i wy*******ć do Izraela". Wulgarne i antysemickie komentarze miały również paść ze strony gości lokalu. Kiedy Dawid i jego kolega wyszli przed budynek, kilka agresywnych osób wyszło za nimi. Ochrona nie reagowała. W końcu mężczyzna zadzwonił po policję, jednak, jak mówi, ochroniarz, który zainicjował awanturę zniknął przed przyjazdem funkcjonariuszy. Dawid mówi, że nie miał na głowie nawet jarmułki - jedynie spod koszuli wysunęła mu się sześcioramienna gwiazda na łańcuszku. Łódzka policja potwierdza, że interweniowała tamtej nocy na Piotrkowskiej, a następnego dnia wpłynęło do niej zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Sprawa jest badana pod kątem art. 257 kodeksu karnego: "Kto publicznie znieważa grupę ludności albo poszczególną osobę z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej albo z powodu jej bezwyznaniowości lub z takich powodów narusza nietykalność cielesną innej osoby, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3". Manager pubu początkowo przedstawił "Wyborczej" swoją wersję wydarzeń, jednak później zadzwonił, odwołując swoje słowa i odmawiając komentarza.