Wyrok w tej sprawie jest prawomocny. Zdaniem SA kara wymierzona przez sąd I instancji była adekwatna do czynu. Zwrócił uwagę, że oskarżony Marcin F. zdawał sobie sprawę, że obrażenia, które zadał, mogą doprowadzić do śmierci starszego mężczyzny, i zostawił go bez pomocy. Do zbrodni doszło pod koniec marca 2012 roku w mieszkaniu na obrzeżach łódzkiej dzielnicy Widzew. Ciało 91-latka znalazła rodzina, która przyszła go odwiedzić zaniepokojona, że nie odbiera telefonu. Drzwi do mieszkania były otwarte; wewnątrz widać było ślady plądrowania. Ciało staruszka ze śladami pobicia leżało w kuchni; z mieszkania zniknął m.in. portfel z pieniędzmi. Policjanci szybko ustalili podejrzanego, którym okazał się 40-latek zameldowany po sąsiedzku w mieszkaniu swojej babci. Jak ustalono, w październiku 2011 roku Marcin F. stracił pracę, ale ukrywał to przed rodziną. Utrzymywał się z pożyczek i pieniędzy, które dostawał od rodziny. Kilkakrotnie - za pośrednictwem babci - pożyczał od 91-latka pieniądze. W dniu zabójstwa 40-letni wówczas Marcin F. po południu przyjechał do starszego mężczyzny i poprosił go o kolejną pożyczkę. Ten odmówił, ale sprawca po kilku godzinach wrócił. Gdy staruszek ponownie odmówił, Marcin F. zaatakował go - przewrócił 91-latka na podłogę, bił go po głowie i uderzał pogrzebaczem. Ponieważ ofiara dawała jeszcze oznaki życia, zakneblował staruszka szalikiem. Napastnik splądrował mieszkanie; zrabował portfel, w którym było 2,4 tys. zł, a także m.in. torbę, atlas geograficzny, szkło powiększające, ciśnieniomierz i okulary ochronne. 40-latek starał się też zatrzeć ślady. Według śledczych polał ciało pobitego mężczyzny alkoholem znalezionym w mieszkaniu, zmył nim także podłogę, a w przedpokoju rzucił podpaloną gazetę i wyszedł z domu. Do pożaru jednak nie doszło. Jak ustalono, sprawca zdążył wydać większość pieniędzy. Za 1,1 tys. zł wykupił rzeczy, które wstawił do lombardu, oddał matce dług, kupił za 100 zł spodnie w markecie i losy na loterię za 200 zł. Ubranie, w którym popełnił zbrodnię i zrabowaną staruszkowi torbę, ukrył w wynajętej skrytce na dworcu kolejowym Łódź-Kaliska; tam też je znaleziono.