W sprawę zaangażował się starosta mogileński Tomasz Barczak. Dzwoniąc do wójta Józefa Sosnowskiego, dowiedział się, że poszkodowany to najbliższy sąsiad włodarza gminy Rogowo. Mieszkaniec Rogowa Józef Psuty wraz z małżonką Małgorzatą wybrali się 27 lipca do ośrodka wypoczynkowego w Gołąbkach. Na miejsce dotarli około 1500. Na poboczu drogi dojazdowej na plażę stało kilkadziesiąt samochodów. Pan Józef znalazł wolne miejsce i zaparkował samochód. Małżonkowie udali się na plażę. Po powrocie zauważyli, że prawa strona karoserii ich czerwonej toyoty corolli na prawie całej długości ma świeże ślady zniszczenia. Wgniecenia i zarysowania miały prawe drzwi przednie i tylne, jak również błotnik. Zaczęli szukać sprawcy, ale po chwili domyślili się, że odjechał. Wsiedli do auta i wrócili do Rogowa. - Plaża jest mała. Gdyby sprawca chciał tę sprawę załatwić, to poczekałby na nasz powrót lub wrócił na plażę i próbował ustalić właściciela auta, które zniszczył. Jeśli mu się spieszyło, to mógł włożyć za wycieraczkę naszego samochodu kartkę z informacją i numerem kontaktowym - mówią małżonkowie. Józef Psuty zwraca uwagę, że prawa strona samochodu nadaje się do szpachlowania i malowania. Mechanicy oszacowali, że remont będzie kosztować od 1.000 do 1.200 zł. 31 lipca Józefa Psutego odwiedził wójt Rogowa Józef Sosnowski. Powiedział mu, że odebrał telefon od starosty mogileńskiego Tomasza Barczaka, który podał mu numer rejestracyjny auta Józefa Psutego i poprosił o numer kontaktowy do poszkodowanego, ponieważ ktoś z jego znajomych spowodował uszkodzenie. Według starosty sprawca stał długo przy samochodzie, lecz nikt nie przychodził i odjechał. Wójt za zgodą sąsiada przekazał Tomaszowi Barczakowi numer telefonu do Józefa Psutego. Sąsiad wójta czekał na telefon, jednak do 4 sierpnia nikt nie zadzwonił. Tego dnia Józef Psuty poinformował wójta, że jak dotąd nikt się nie odezwał. Dodał, że o sprawie poinformuje naszą gazetę. Józef Sosnowski odpowiedział sąsiadowi, że przekazał jego numer telefonu staroście z Mogilna. Obiecał ponadto, że skontaktuje się z Tomaszem Barczakiem i przypomni o problemie. 7 sierpnia około 9.30 z Józefem Psutym skontaktował się Tomasz Barczak. - Starosta prosił, żeby te procedury z opisywaniem w gazecie wstrzymać, bo został upoważniony do negocjacji w tej sprawie. Dodał, że ta pani (osoba, która uszkodziła samochód Józefa Psutego - red) przyjeżdża z wczasów i jutro (przyjedzie i sprawa zostanie załatwiona - zwraca uwagę Józef Psuty. 8 sierpnia do poszkodowanego zadzwoniła kobieta. Nie chciała się przedstawić. Rozmówcy nie mogli dojść do porozumienia. Udało się to dopiero, gdy prowadzenie rozmowy przejęła żona pana Józefa. - Wymusiłam na niej, żeby dane personalne podała. Tłumaczyłam, że chcemy się dogadać. Poprosiłam też, by do nas przyjechała i żeby podpisała oświadczenie, byśmy mogli zgłosić w PZU szkodę. Odpowiedziała, że może przyjedzie i podpisze to oświadczenie. To my musieliśmy się uporczywie do nich dobijać, by ten problem rozwiązać. Gdybyśmy tematu nie nagłośnili w prasie, to mogłoby się okazać, że strat nikt nam nie pokryje - opowiada Małgorzata Psuty. Dopiero po tej rozmowie okazało się, że samochód Józefa Psutego uszkodziła skarbnik powiatu mogileńskiego Karina Kostyra. Małgorzata Psuty nie kryje zaskoczenia: - To są osoby na kluczowych stanowiskach i jakie ma być tutaj zaufanie dla władzy? Wójt Józef Sosnowski przyznaje, że dzwonił do niego starosta mogileński. - Osoba, która ten samochód uszkodziła, chciała się skontaktować z właścicielem. W związku z tym, że to, jest mój sąsiad, upewniłem się, czy miał miejsce taki przypadek. Starosta prosił o udostępnienie numeru telefonu sąsiada, żeby móc przekazać go dalej i by ta osoba mogła się z nim skontaktować. Numer przekazałem i na tym moja rola się skończyła - mówi wójt. Starosta Tomasz Barczak twierdzi, że chciał pomóc i ustalić, czyj samochód został uszkodzony. Stąd jego zaangażowanie w sprawę. Starosta zadzwonił do wójta, by ustalić, czy auto o podanym przez panią skarbnik numerze rejestracyjnym nie należy do mieszkańca gminy. Wójt powiedział staroście, że słyszał o zdarzeniu od sąsiada. Zgadzał się też kolor samochodu. - Tak długo to trwało, bo pani skarbnik była na urlopie. Ja nie przekazałem jej od razu numeru telefonu do poszkodowanego. Dlatego nikt się nie zgłaszał. Byłem zdziwiony, że ci państwo mają pretensje, że ktoś ich szuka. Mnie też w mercedesie drzwi uszkodzili i nikt mnie nie szukał. I co mu zrobię? Chciałem po prostu pomóc osobie, która pracuje w starostwie. Ale jak widać, nie można być dobrym w życiu - dodał starosta. Skarbnik Karina Kostyra powiedziała nam, że była 27 lipca w Gołąbkach z małym dzieckiem. Dodaje, że po zdarzeniu w toyocie włączył się alarm. Po pewnym czasie alarm wyłączył się. Czekała około godziny na właścicieli uszkodzonego samochodu. W tym czasie zaczęło płakać dziecko i była zmuszona odjechać. Spisała jednak numer rejestracyjny auta i postanowiła odszukać jego właścicieli. - Następnego dnia poszłam do pracy i powiedziałam o zdarzeniu staroście. Starosta był o tyle miły, że powiedział, iż mi pomoże. Zadzwonił do wójta Rogowa i tak się zaczęło. Rozmawiałam z tym państwem i napisałam oświadczenie. Samochód jest ubezpieczony i ma polisę. Państwo zgłoszą się do odpowiedniej komórki i strata zostanie pokryta. Byłam na urlopie. Nie miałam numeru telefonu do tych państwa i sprawa się przeciągnęła. Najważniejsze, że zadzwoniłam do tych państwa i finał jest taki, że ta szkoda zostanie naprawiona - zapewnia Karina Kostyra. Arkadiusz Majszak