Awaria nastąpiła wczoraj ok. godziny 21.00. - Wieczorem usłyszeliśmy, że naprawa potrwa półtorej godziny. Dziś rano mąż dzwonił na numer alarmowy i dowiedział się, że energetyka jest bezradna wobec jednego człowieka - żali się słuchaczka Sylwia, która w Łochowie prowadzi lokal gastronomiczny. Dostawca prądu, spółka Enea, ma ograniczone pole manewru. - Jakkolwiek absurdalnie to brzmi, negocjujemy z tym panem możliwość wejścia na jego posesję - usłyszał reporter radia RMF FM od dyżurnego sieci. - Wystąpił tam problem z jedną fazą. To nic skomplikowanego, ale nie możemy wejść. Niestety, właściciel terenu za wejście domaga się od energetyki pieniędzy. Sytuacja jest patowa, bo mężczyzna nie ma prawa uniemożliwiać naprawy uszkodzonego transformatora, ale pracownicy energetyki nie mogą z kolei samowolnie wejść na jego teren. Dlatego zaplanowali kolejną próbę, tym razem już w asyście policjantów, którzy spróbują negocjacji. Pracownicy Enei na razie są bezsilni. Nikt nie jest w stanie powiedzieć, o której godzinie mieszkańcy Łochowa odzyskają prąd. - Mężczyzna w przeszłości już kilkakrotnie nie dopuszczał elektryków do uszkodzonego transformatora. Za każdym razem, na wniosek dostawcy energii, interweniowali policjanci - informuje Maciej Osiński z Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. Sprawca całego zamieszania domaga się w sądzie odszkodowania za obecność stacji transformatorowej na swoim terenie. Działkę razem ze stacją wykupił od gminy 10 lat temu.