Nadal w szpitalu przebywa 12-letnia dziewczynka i 13-letni chłopiec. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Jeszcze wczoraj do domu zwolniono inną 12-letnią dziewczynkę. Cała czwórka bawiła się na terenie stacji transformatorowej. Jak mówili świadkowie, w ten sposób dzieci bawiły się tam nie pierwszy raz. Prawdopodobnie jeden z chłopców dotknął przypadkiem urządzenia pod napięciem. Doszło do eksplozji ługu elektrycznego, który poparzył dzieci. Na skutek spięcia przez dwie godziny nie było prądu w kilku dzielnicach miasta. Bydgoska policja prowadzi intensywne śledztwo w sprawie wczorajszego wypadku. Policjanci starają się ustalić, czy tragedii można było uniknąć i czy stacja transformatorowa, na której bawiły się dzieci, była dobrze zabezpieczona. Zakład energetyczny nie ma sobie nic do zarzucenia. - Stacja była ogrodzona a na płotach wisiały tabliczki, które wyraźnie ostrzegały o niebezpieczeństwie - twierdzą pracownicy energetyki. Policja ustaliła, że czwórka dzieci dostała się na teren stacji przechodząc przez płot. Tam najstarszy chłopiec dotknął zwisającego przewodu, który był pod napięciem. Wszystko wskazuje na to, że był to tragiczny wypadek, którego przyczyną była nieodpowiedzialność dzieci. - Jeżeli ktoś z nas jest świadkiem niewłaściwych zachowań dzieci - reagujmy na to, powiadamiajmy właściwe służby: policję, straż miejską, ewentualnie straż pożarną. Może unikniemy takich tragedii w przyszłości - apelował podkomisarz Jacek Krawczyk. Świadkowie wczorajszego wypadku twierdzą, że stacja transformatorowa często była placem zabaw dzieci. Tym razem ta zabawa skończyła się tragicznie.