Jednak aby minister mógł wydać rozkaz zestrzelania samolotu, niezbędne jest spełnienie długiej listy warunków. Przede wszystkim albo pilot opanowanego przez terrorystów samolotu musi zgłosić uprowadzenie, albo wieża kontroli lotów musi stracić z maszyną kontakt. Poza tym muszą zawieść wszystkie próby porozumienia się z porwanymi. Kolejnym warunkiem jest niezastosowanie się pilota do poleceń myśliwców dyżurnych, które mają zrobić wszystko, by zmusić go do lądowania. Najpoważniejszym powodem do wydania decyzji o zestrzeleniu jest zmiana kursu. Gdy okaże się, że na nowym kursie są potencjalne cele lub samolot np. zaczyna wytracać prędkość, sytuację ocenia dowódca operacji powietrznych i zwraca się do ministra. - Określa, że ten samolot jest z pewnością niebezpieczny i rekomenduje podjęcie decyzji o zestrzelaniu - wyjaśnia minister obrony narodowej, Jerzy Szmajdziński. Dopiero wówczas szef MON, korzystając z tajnych kodów, wydaje rozkaz dowódcy wojsk lotniczych. Dziś Jerzy Szmajdziński taki rozkaz musiał wydać. Na szczęście tylko w czasie ćwiczeń.