<a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-aleksander-kwasniewski,gsbi,1492" title="Aleksander Kwaśniewski" target="_blank">Aleksander Kwaśniewski</a> dał do zrozumienia, że nie ma zamiaru stawać przed komisją śledczą: "Mogę się stawić, mogę zaśpiewać i zatańczyć, tylko niech pan powie, po co?". Słowa te wywołały burzę w komisji. "Przecież nie chodzi o wodzenie pana prezydenta w charakterze niedźwiedzia po dywanie w pałacu, tylko chodzi o to, że trzeba dla ciała konstytucyjnego, jakim jest komisja śledcza, mieć odrobinę szacunku i nie ironizować jej pracy" - mówił poseł Szteliga i dodawał: "Każdy świadek, bez względu na funkcję, jaką pełni, musi stawić się na wezwanie komisji. Taka jest prawda konstytucyjna". To wypowiedzi sprzed trzech tygodni. Wczoraj poseł Szteliga drastycznie zmienił front. - Nie zagłosuję, żeby przyszedł prezydent, tylko zagłosuję za tym, aby pomóc panu prezydentowi uzyskać opinię Trybunału Konstytucyjnego - twierdzi. To zastanawiająca metamorfoza eseldowskiego posła Jerzego Szteligi...